Dziewczyna patrzyła na lokaja, który dalej przycinał żywopłot. Może Seran miał rację, na pewno miał rację. Był od niej starszy i wiedział o czym mówi. Flawia pogłaskała Asaia, który grzecznie siedział i rozglądał się po ogrodzie. Może Flawia zajęłaby się czymś pożytecznym? Wstała z ławki i odpięła smycz od obroży psa. Ten spojrzał na nią zaciekawiony i ruszył powoli przez trawnik jakby był panem tego ogrodu. Chodził z nosem przy trawie jakby czegoś szukał. Flawia przez chwilę go jeszcze obserwowała, ale jej wzrok zatrzymał się na jednym punkcie. Canay nadal przycinał żywopłot, cóż za okropna kara, przecież to była jej wina. Człowiek nie jest ze stali, każdy musi spać, każdy z nas ma jakieś granice. Poczuła na sobie spojrzenie Serana więc zwróciła swój wzrok w jego stronę.
-Gdzie idziesz?
-Do pokoju. - Odpowiedziała ruszając w stronę zamku. Miała nadzieję że nikt nie rozpakował jej,bagaży. Nie chciała aby,ktoś dotykał jej rzeczy, chyba że wyraźnie da na to zgodę. - Mam kilka rzeczy którymi powinnam się zająć.
-Może ci pomóc?
-Wolę sama tym się zająć braciszku. - Seran kiwnął głową i zaczął obserwować psa. Asai dumnie chodził po ogrodzie, co jakiś czas zerkał czy jego przyjaciele nie zostawili go samego. Jak dostanie budę będzie mógł w niej wygodnie odpocząć. Flawia po chwili szła korytarzem, myślała o wszystkim i o niczym. Podejmowała się jakiemuś pomysłowi, ale po chwili go porzucała i zapominała że w ogóle istniał. Po chwili doszła do komnaty. Całe szczęście nikt nie otwierał jej bagażu. Otworzyła torby i zaczęła wszystko chować do szafy. Figurki i inne drobne rzeczy układała na półkach. Gdy skończyła podeszła do wyjścia na balkon, nie otwierała jednak drzwi. Wszystko dobrze widziała, uśmiechnęła się delikatnie. Lubiła tak stać i obserwować, było to jednym z jej ulubionych zajęć. Przychodziły wtedy jakieś dziwne myśli. Teraz jednak nie myślała o niczym konkretnym. Zastanawiała się co teraz robi Seran, nadal pewnie siedział i o czymś myślał. Flawia podeszła do łóżka i usiadła na nim. Wczorajsze nocne spacerki trochę ją zmęczyły. Nie czuła się tym bardziej że chodziła boso po lodowatej podłodze. Będzie pewnie chora, czuła słaby ból w głowie, ale to może być tylko zmęczenie. Dziewczyna zdjęła pantofelki i w sukni położyła się na łóżku, było takie wygodne jak w jej domu. Wcześniejszym domu. Flawia zamknęła oczy i już miała pogrążyć się we śnie gdy nagle usłyszała pukanie do drzwi. Nie miała siły się podnieść z łóżka i sprawdzić kto znajduje się za drzwiami komnaty.
-Proszę. - Zawołała dziewczyna siadając na łóżku i obserwując drzwi. Nagle ktoś delikatnie otworzył drzwi jakby nie będąc pewien czy dobrze usłyszał. Tym kimś okazał się Seran, spojrzał na nią pytająco i podszedł bliżej.
-Źle się czujesz? - Flawia poprawiła się na miejscu i dając znak aby Seran usiadł na łóżku. Powinna mu mówić że źle się czuje? Będzie tylko się niepotrzebnie martwił. Chociaż z drugiej strony jak nagle mu gdzieś padnie nieprzytomna to pewnie będzie jeszcze więcej problemów. Uśmiechnęła się delikatnie do niego i dotknęła fryzury sprawdzając czy nie rozwaliła się. Była nadal cała co bardzo zaskoczyło Flawię, gdyż jej fryzury ledwo trzymały się przez dwie godziny.
-Troszeczkę... Ale nie martw się o mnie, to przez te wczorajsze spacerki. Położyłam się później niż ty więc jestem trochę niewyspana. Dlaczego tu przyszedłeś? - Spytała patrząc na balkon, było słonecznie, mimo że chmurki co jakiś czas przepływały po niebie. Ogólnie było ładnie i przyjemnie. Znów pomyślała o chłopaku, który przez nią musiał teraz przycinać żywopłot. Nagle wyobraziła sobie ich wspólny spacer, rozmawialiby o wszystkim i o niczym. Pogoda byłaby taka jak dzisiejszego dnia. Wszystko byłoby takie wspaniałe... Powinna tak nie tak bujać w obłokach gdy obok był Seran. Lepiej aby nie wiedział o czym teraz myślała. Nie lubił Canaya, a on przecież nic złego nie robił. Przeniosła wzrok na Serana czekając aż w końcu odpowie.
~Braciszku?~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz