Skrzydlata Groza
Kath zadrżała warga, po czym wyszeptała cicho;
- Jak to.. martwa? – Usiadła na łóżku i objęła się rękami.
- Myślą, że nie żyjesz.
- Moi bracia…
- Także. - Jak mogłeś coś takiego zrobić?!
– Wykrzyknęła spanikowana.
- Nie rozumiem… przecież chciałaś od tego uciec. Czułem to.
- Tak, ale… - położyła dłoń na czole, czując zawroty głowy. – To nie powinno mieć miejsca! Jeżeli myślą, że nie żyję, to czy będę mogła ich odwiedzać? Widywać ich? Mimo wszystko.. Oh, Rakanothcie, ja ich kocham!
- Niestety…
- Nie mogę.. wiem, że zrobiłeś to dla mojego dobra, ale wiedząc, że mogę ich zobaczyć, a mimo to do nich nie pójdę… Trzeba by było chyba wymazać mi ich z głowy.
- Wymazać z głowy? – Przekręcił głowę z zaciekawieniem.
- To chyba byłby jedyny sposób, żebym nie poleciała do nich po miesiącu rozłąki. Przyzwyczaiłam się do ich obecności. Wiem, powinnam się usamodzielnić, ale mimo wszystko…
Wstała, chwyciła się jego przedramion, które nieco zgiął, by mogła się na nich podeprzeć i zadarła nieco głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Mimo to naprawdę… dziękuje – wyszeptała.
- Właśnie odbywa się twój pogrzeb. – Odparł spokojnie, odgarniając z jej twarzy niesforny kosmyk włosów.
- Pogrzeb?
- Uhm – potaknął mrucząc.
- Czy mógłbyś… mi pokazać? – Zapytała, jeszcze nie pewna do tego całego pomysłu z byciem martwą dla rodziny.
Ale może wcale nie byłoby to takie złe?
<HaloHalo? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz