W momencie, kiedy Sky skończyła swoją opowieść zza skalnej półki wyłonił się Myka. Ślizgał się na pokrytej lodem ziemi, nie widząc dodatkowo gdzie idzie. Musiałem więc przerwać rozmowę z dziewczyną i naprowadzić lwa głosem.
- Chodź tutaj stary, już niedaleko. - zawołałem ciepło, obserwując jak uszy zwierzaka w mgnieniu oka wychwytują mój głos, a pysk zwraca się w moją stronę i jakby jaśnieje. Ślizgając się na podłożu podszedł do mnie chwiejnie, uderzył mnie łbem w bok i położył się obok, tak, że mogłem wygodnie oprzeć plecy na jego boku.
- To właśnie Myka. - zmierzwiłem grzywę lwa między uszami i podrapałem pod brodą. - Mój olbrzymi skrzydlaty lew albinos.
- Niezła mieszanka. - mruknęła Sky uśmiechając się nieśmiało.
- Też tak uważam. - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Nie ugryzie mnie?
- Jeśli nie zamierzasz zrobić mu krzywdy nie będzie miał powodu. - dziewczyna ostrożnie dotknęła kufy zwierzęcia ręką. Odpowiedzią lwa było soczyste jej obślinienie. Drgnęła lekko i wytarła dłoń, starając się nie okazać lekkiego zdegustowania.
- Bestia, powiadasz? A jaka dokładnie?
- Smok. Lodowy smok. - zachmurzyłem się na te słowa. Smoki były zwierzętami, które szczególnie podziwiałem i w jakiś sposób kochałem. Zresztą to moja ulubiona forma. Poza tym, większość moich przyjaciół to smoki.
- Wiesz... Nie mam w zwyczaju zabijania smoków...
< Iris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz