Zadziwił mnie widok mojej siostry na łóżku, wyglądała jeszcze bardziej
krucho i blado niż zwykle. Nawet jej rude kosmyki, zazwyczaj lśniące
intensywnym kolorem niczym lisia kita tym razem jakby straciły swój
połysk i zyskały swoistego rodzaju matowość. Zasmuciło mnie to, aż bałem
się w głębi o jej stan zdrowotny. Zdjąłem moje rękawiczki, rzucając je
na pobliski fotel. Usiadłem na łóżku Flawii, która teraz również była
wyprostowana na nim jak struna od cytry czy innej wiolonczeli.
Przeprowadziłem z nią krótki dialog, który zapadł na jej wypowiedzi.
Gorliwie zapewniała mnie o swojej pełnej dyspozycji jakby chciała coś
zatuszować, ukryć swoje prawdziwe odczucia lub myśli. Westchnąłem
głęboko, łapiąc się dłonią za skroń, która ni stąd ni zowąd zaczęła mi
boleśnie pulsować. Fakt, że moja siostra (choć przybrana) ma przede mną
coś do ukrycia był dla mnie wręcz raniący, co sam przyjąłem ze
zdziwieniem. Zazwyczaj wcale nie przejmowałem się takowymi błahostkami,
właściwie to mało co wywoływało u mnie uczucie zainteresowania lub
przejęcia, musiało to być coś naprawdę godnego uwagi. Dotknąłem powoli
czoła Flawii, zważając na moje ruchy ze szczególną sobie troską. Nie
chciałem przecież siostry zadziwić albo, co gorsza, wprowadzić w stan
zniesmaczenia moim, bądź co bądź, śmiałym zachowaniem. Czoło dziewczyny
było dość ciepłe, jednak w moim mniemaniu nie wychodziło ponad normę, a
taką przynajmniej miałem nadzieję. Odwróciłem wzrok w miejsce wazonu z
delikatnymi kwiatami jakimi były białe lilie. Poprzetykane z długimi
laskami cynamonu sprawiały wrażenie eleganckich a zarazem niewinnych,
jakby przepraszających za swą urodę łapiącą za serce. Przez myśl
przeszło mi jednak, że warto byłoby odpowiedzieć siostrze na zadane mi
pytanie, bo zdawało mi się że trochę za długo zwlekałem z odpowiedzią.
Musiałem się skupić by przypomnieć sobie treść pytania jakie zostało
skierowane do mnie. W końcu odkryłem, że chodziło mojej jakże urodziwej
siostrze o powód mojego przybycia. Odwróciłem głowę w jej kierunku i
zauważyłem, że ta leżała już na łóżku, jakby zbyt zmęczona czekaniem na
moją interakcję.
- Przyszedłem z czystej ciekawości, bo jak na moje kryteria
rozpakowywałaś się trochę więcej czasu niż byłbym w stanie sobie
wyznaczyć na tę czynność. W każdym razie, zaraz zawołam do ciebie
medyczkę. Jeśli okaże się, że zgodnie z twoją wersją jesteś zdrowa to
radzę ci zejść na obiad. Przypominam również, że damie przystoi przebrać
się przed posiłkiem. Osobiście proponuję ci tą świetną suknię z
atłasową koronką o kolorze karmelu, będzie świetnie podkreślać twoje
oczy. Tymczasem siostrzyczko...- tu zawahałem się chwilę, nie będąc
pewny swojego kroku. Tak dawno tego nie robiłem, że wcale nie miałem
pewności co do tego nieznanego mi ruchu. Dla wielu tak oczywisty,
codzienny. Dla mnie, okrutnego zabójcy i człowieka godnego najgorszych
tortur w piekle, gest ten był zupełnie odmienny i tak niespodziewany i
przepełniony swoistym urokiem oraz nutą tajemniczością, że aż przebiegł
mnie dreszcz. W pewnej chwili zamyśliłem się, nie do końca pewien
swojego dosyć haniebnego czynu, wychodzącego ponad oczekiwania innych
ludzi. Może i tłumy miałyby inne zdanie niż ja, ale ja teraz właśnie
przeżywałem krótką falę dreszczy i stresu. Tak trudno było mi się na to
zdobyć, tak trudno było mi nachylić się i złożyć delikatny pocałunek na
policzku dziewczyny, tak cichej i nieruchomej. Może zapadła w sen, a
może nadal trwała przy mnie, w świecie jawy, a nie pięknych marzeń
sennych? Nie byłem tak odważny by to sprawdzić. Zsunąłem się szybko z
łóżka i wyszedłem z pokoju, kierując się do gabinetu pokojowych.
Poleciłem posłać kogoś po medyka do Flawii, jednocześnie oznajmiając o
wyznaczonej przeze mnie godzinie obiadu. Sam poszedłem szybkim krokiem
do mojego pokoju, czując na sobie ciężkość tego dnia. Jaką miałem ochotę
zanurzyć się z lubością w miękkie falbany mej nowej pościeli, zatopić
twarz w poszewce z przedniego kaszmiru. Nie uczyniłem jednak tego,
starając się myśleć trzeźwo. Podszedłem do mojego lustra w złotej ramie i
zobaczyłem mój tragiczny wręcz stan. Wyglądałem doprawdy okropnie.
Zmierzwione włosy, przekrzywiona muszka i zbyt długo trzymany zarost od
razu rzucały się na widok. Potem odkryłem jeszcze z zażenowaniem sińce
pod oczami i małą plamkę z gruntu ogrodowego na świeżej białej koszuli.
Na początek przemyłem twarz wodą, przecierając dokładnie oczy.
Zauważyłem też suchość moich warg spowodowaną zbyt długim przebywaniem
na wietrze. Zniwelowałem ją odrobiną miodu, wsmarowując go z
dokładnością w wargi. Następnie starłem nadmiar wilgotną chustą.
Chwyciłem za grzebień i przywróciłem ład moim kręconym włosom, przy
okazji spryskując je nowym specyfikiem, który miał podobno nadać im
swoistego blasku. Siebie popryskałem perfumami o zapachu cytrusów
zmieszanych z morską wodą i przystąpiłem do wybierania sobie nowego
stroju. Otworzyłem szafę z najlepszymi ubraniami, przeglądając po kolei
każdy frak, garnitur i inne odzienia wierzchnie. W końcu zadecydowałem z
lekkim uśmiechem na twarzy. Wyjąłem z szafy frak ze złotymi
zdobieniami. Miał w swojej kieszeni filuterne białe pióro, usztywnione
jakimiś dziwnie pachnącymi płynami. Następnie wziąłem jedną z moich
czarnych koszul. Miała wysoki, postawny kołnierz i dodawała swoim
fasonem znacznej elegancji. Zdjąłem poprzednie ubranie, przy okazji
obserwując swój nagi tors. Szybko ubrałem się i już chciałem wyjść, gdy
pokręciłem głową ze zdenerwowaniem. Spodnie, buty oraz rękawiczki nie
zostały jeszcze przeze mnie wybrane, a ja chciałem już sobie odejść.
Poprawiłem sobie mankiety fraka i wybrałem dość obcisłe spodnie, również
o kolorze czarnym, co dodało mojemu stroju elegancji, ale i trochę
smutku. Żeby nie uchodzić do końca za takiego dodałem sobie buty ze
złotymi, męskimi obcasami. Galanteria i przewrotność w jednym.
Poprawiłem pióro w kieszeni, jeszcze raz obejrzałem się w lustrze i w
końcu ruszyłem na posiłek, mając nadzieję, że zobaczę tam moją drogą
Flawię.
<Flawio? Przepraszam za długi brak odpisu, ale uzupełniam go modnisiem Seranem na zgodę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz