Gdy nekromanta zaczyna coraz bardziej okazywać swą słabość, ogarnia mnie
przemożna ochota na zabicie go. Jeden szybki ruch i byłoby po krzyku...
Z trudem się przed tym powstrzymuję. Jestem wprawdzie pewna, że
skrócenie jego cierpień nie byłoby niczym złym, ale jednocześnie mam
świadomość, że mogłabym tym sprowokować nieumarłego smoka. A tego
zdecydowanie wolałabym uniknąć.
Poruszam się nerwowo, orząc szponami wilgotną, porośniętą gęstą, wysoką
trawą ziemię. Nie wiem co powinnam teraz zrobić. Z jednej strony mam
ochotę skorzystać z zaproszenia i jak najszybciej zniknąć z pola
widzenia nieumarłego gada, z drugiej strony wiem, że nie mogę zostawić
go samego. Nie zaatakował mnie prawdopodobnie wyłącznie dlatego, że był
ze mną czarny mag, więc nie będzie raczej zbyt przyjaźnie nastawiony w
stosunku do innych mieszkańców Jivany... Zwłaszcza do nimf, które, nie
zważając na to, że nie mają z dracolishem szans, z pewnością postarają
się dać mu wyraźnie do zrozumienia, że nie jest mile widziany w ich
lesie. Jeśli sprawa idzie o Jivanę, zawsze zachowują się jak
fanatyczki... którymi właściwie są. Mam czasami wrażenie, że w tej
kwestii przebijają nawet paladynów. A to naprawdę jest wyczyn.
Koniec końców postanawiam połączyć "przyjemne" z pożytecznym.
- Dziękuję za zaproszenie. - Posyłam Albisowi uśmiech, który
prawdopodobnie w jego oczach nie wygląda wcale na przyjazny. - Chętnie
skorzystam z waszej gościny.
Chłopak, wbrew moim oczekiwaniom, również się uśmiecha. Na jego twarzy
nie widzę nawet cienia strachu i nie ukrywam, że to miłe zaskoczenie.
- W takim razie chodźmy już - proponuje, wskazując ruchem głowy ścianę lasu po przeciwnej stronie polany.
Kiwam łbem na znak, że się zgadzam i w tym momencie mój wzrok ponownie
spoczywa na mamroczącym coś pod nosem Selthusie. Zmieniam postać i
pochylam się nad nim.
- No już, zbieraj się - mruczę z rozbawieniem, chwytając go pod ramię i z
trudem próbując podnieść, tak, że chcąc nie chcąc zmuszony jest wstać.
- Nie potrzebuję pomocy - warczy, starając się wyrwać z mojego uścisku,
który, nie chwaląc się zbytnio, śmiało można by nazwać żelaznym. Prawie
przy tym upada i chyba dociera do niego, że nie ma racji, bo zamiast
dalej oponować, z pełnym rezygnacji westchnieniem wspiera się na moim
ramieniu.
Nieumarły smok pochyla lekko łeb. Cały czas uważnie nam się przygląda.
- Jestem pewna, że znajdziesz dla siebie miejsce w Jivanie, dracolishu.
To bardzo gościnna dżungla - stwierdzam z przyjaznym uśmiechem. - Jeśli
chcesz, możesz na mnie zaczekać. Chętnie pokażę ci miejsca nadające się
na leża i zapoznam cię z nimfami. A nuż któraś cię przygarnie - dodaję,
mrugając porozumiewawczo. Jednocześnie modlę się o jakieś wyjście z tej
beznadziejnej sytuacji. W końcu kłamię jak z nut.
<Selthus, Shang?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz