Ogniste Pnącza
Z boku, dosłownie z litej skały wysunął się nagle kształt wyjątkowo brudnego maga. Chwycił zaskoczoną nimfę za nadgarstek i wyszeptał zaklęcie wiążące. Pisnęła i osunęła się na kolana przed nim. Nadgarstki i nogi splątane miała magicznymi wstęgami.
Asmistus kiwnął głową i syknął z bólu. Na lewej skroni miał paskudne rozcięcie z którego ciekła stróżka złotej krwi.
- Czy tylko mi się wydaje, że tu jakoś nie ma czym oddychać? - zapytał spoglądając z zaciekawieniem na nimfę.
- Zostaw ją w spokoju! - warknął nagle Krigar.
Został zmierzony wściekłym spojrzeniem.
- Nie szarżuj chłopcze. Nic jej nie zrobię, ale wolę by nie latała nam wszędzie. Nimfy są... - skrzywił się nieco. - Chaotyczne.
- Tak jak ty? - warknął zielonooki.
Dostał pstryczka w nos i odsunął się z syknięciem.
- Gdzie Ranakonth? - zapytała cichutko Kath.
Asmistus podszedł do niej i uniósł leciutko twarz o podbródek.
- Wyglądasz jak upiór.
- Potrafisz słać kobiecie komplementy. - warknął Dante.
Odgarnął jej rękaw i przyjrzał się znakowi.
- No to klops.
- Czy można to odwrócić?
- Zależy... chcesz zostać z głową czy nie? Poza tym ja się karygodnie nie zgadzam. Jesteś moja a nie jego. Zdecydowanie dam temu wyraz jak tylko się o ciebie upomni. - warknął a czarne oczy rozgorzały nieznanym ogniem.
<Kath? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz