.

.
.
.

sobota, 21 lutego 2015

od Mikoto cd Desmodora

Zmięłam w ustach przekleństwo. Już wiedziałam, że źle się to dla mnie skończy. Szarpnęłam sterem tak mocno, że Iverno, czy kimkolwiek on tam był, potknął się, jednak ku mojemu zawodowi nie upadł. Byłam wściekła. Tak właściwie, ciężko powiedzieć za co i na kogo. Podejrzewałam, że na samą siebie. O to, jaka jestem naiwna i łatwo wierna. I beznadziejna.
Zacisnęłam palce na sterze starając się nie roztrzaskać Puszki o potężne, ostro zakończone skały sterczące z czegoś, co przypominało jezioro lawy. Kamienne groty przypominały wystrzelone strzały.
-No więc?- Odezwałam się wreszcie, kiedy nieco ochłonęłam. Zmusiłam się do uśmiechu. Usiłowałam przekonać samą siebie, że będzie dobrze. Spojrzałam na Desmodora z ponagleniem w oczach.- Gdzie powinnam lecieć?
Mag spojrzał na północ. Zmrużył oczy i przyjrzał się uważnie krwistoczerwonym chmurom.
-Na północ.
-To już wiem.
-Więc dlaczego się pytasz?
westchnęłam.
-Chodziło mi o jakiś dokładniejszy cel. Port, do którego mogłabym przybić. Będę musiała uzupełnić zapasy. Macie tam jakieś sklepy, nie?
-Wylądujesz w pobliżu mojej fortecy.
-Dlaczego?
-W porcie nie jest zbyt bezpiecznie...
Prychnęłam rozbawiona. Och, jasne. Jestem w Muspelheimie i martwię się o swoje bezpieczeństwo. Cóż za ironia.
-Jesteś władcą tej krainy, nie? Chyba cię posłuchają...?
Spojrzał na mnie wymownie. Natychmiast pojęłam, o co mu chodzi; kto powiedział, że będę miała zapewnioną ochronę? Byliśmy umówieni jedynie na uczciwą zapłatę. Zresztą, doskonale wiedziałam, gdzie lecę, nie działałam pod wpływem czaru i byłam w pełni odpowiedzialna za to, gdzie się znajduję. Westchnęłam ciężko, godząc się z losem.
-A więc dobrze, mój panie. Prowadź.
<Desmodor? Trochę mi to zajęło c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz