.

.
.
.

wtorek, 10 lutego 2015

Od Tenebris - Cd. Serana

Skupiłam się całkowicie na wykonywanej przeze mnie czynności. Raz nawet przyłapałam się na podgryzaniu wargi. Zapewne wyglądało to dość dwuznacznie. Tak więc ucieszyłam się, że uwaga mężczyzny skierowana była na me dłonie. Były aż tak interesujące? Fakt, ja bez rękawic to coś nowego. Jednak nie miałam pojęcia, że wywoła to taki efekt. Ostatni raz dotknęłam rany chusteczką, a przynajmniej tak myślałam. Seran postanowił mi przeszkodzić, co bardzo mnie zaskoczyło. Zwykle w takiej sytuacji próbowałabym się wyrwać, ewentualnie użyłabym broni. Tym razem było inaczej. Zapewne ze względu na okoliczności i, o dziwo, delikatny dotyk towarzysza. Popatrzył mi głęboko w oczy, z uśmiechem na ustach. Nakierował moją dłoń na policzek i bardzo powoli przetarł go. Przez cały czas trwania tej czynności utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Skłamałabym mówiąc, że miałam ochotę skarcić go za ten śmiały czyn. Wręcz przeciwnie, ze szczerą chęcią mogłabym to powtórzyć. Jednakże takie zachowanie mogłoby źle o mnie świadczyć. Poczułam się jak szczenię oddzielone od matki- zagubiona we własnych myślach. Puścił, a ja powoli wycofałam dłoń. Jakbym nie wierzyła w to co zaszło. Na twarzy Roamusa powoli pojawiały się rumieńce, niedługo potem również na mojej. W sumie sama nie wiem dlaczego zarumieniłam się. Byłam w wielu kłopoczących, niezręcznych sytuacjach, ale pierwszy raz efekt był taki.
- Widzi pani, ominęła pani jedno miejsce. Przez tę omyłkę mógłbym się czymś zakazić. W każdym razie... Dziękuję za troskę. Nawet pani nie wie od jak dawnego czasu się nie spotkałem z takim uczuciem. Jeśli jednak to panią zaniepokoiło, to ponownie tego dnia przepraszam za mą śmiałość.- tłumaczył się
Nie wiedziałam, czy powinnam uwierzyć w te słowa. Brzmiały one jak kiepska wymówka, a jednocześnie zdawały się być jedynym racjonalnym wyjaśnieniem. Tylko o jakim uczuciu mógł mówić? Nie ważne, pewnie nie miał nic na myśli.
- Nic się nie stało, panie. Oczywiście rozumiem obawy o zdrowie i mogłam pominąć fragment rany. Więc twoje postępowanie było uzasadnione.- odpowiedziałam- Przemywaj rany, za chwilę wrócę.
Podałam mu chusteczkę i wstałam. Nabrałam ochotę na czerwone wino. Jednocześnie nie chciałam zawracać głowy biednej kelnerce. Dziewczyna i tak miała już za dużo zajęć. Podziwiałam jej spokój. Nie potrafiłabym wytrzymać wśród tej hołoty. Oparłam się rękoma o blat lady, po czym zapukałam paznokciem. Mężczyzna, o krępej budowie i siwiźnie na głowie, odwrócił się w moją stronę.
- Czego panienka sobie życzy?
- Czerwone wino, najlepsze jakie macie w tym lokalu.
W odpowiedzi jedynie kiwnął głową na znak zrozumienia. Szybko zniknął na zapleczu. W oczekiwaniu na zrealizowanie zamówienia, usiadłam wysokim taborecie. Mebel zachwiał się, jakby chciał mnie zrzucić. Pierwsza, druga, trzecia... Mijała sekunda za sekundą, a każda następna dłużyła się niemiłosiernie. Z nudy zaczęłam oglądać dłonie. Co takiego panicz mógł w nich widzieć? Ręce jak ręce. Nic w nich niezwykłego. Co prawda paznokcie pomalowane na kolor ciemnoczerwony, podchodzący pod czerń, nie był pospolitym widokiem. Minuta, potem dwie. Ależ ten barman się guzdrał! To już stary Celemat (kamerdyner w posiadłości rodziców) szybciej uwinąłby się z tak prostym zadaniem. Sięgnęłam do kieszeni po kilka złotych monet. Zaczęłam obracać je w palcach. Pięknie błyszczały w świetle rzucanym przez świece. Aż żal było się rozstawać z drobnymi przedmiotami. Niby zwykłe krążki z metalu szlachetnego, a tak cenne. To one władały światem. Wszystko kręciło się wokół tak maleńkich przedmiotów. Uśmiechnęłam się, przypadkiem widząc sprawcę podwójnego zabójstwa. W końcu pracownik "Kulawego Kocura", czy jak to się tam nazywało, raczył się pojawić. Odebrałam odkorkowany trunek oraz dwie lampki i wręczyłam mu zapłatę za zamówienie. Ruszyłam w stronę stolika zajętego przez Serana. Zignorowałam zaczepki ze strony gości tejże instytucji. Nie chciałam po raz kolejny wszczynać bójek, a jednocześnie pogarszać, już i tak fatalnej, sytuacji w barze.
- Przepraszam, że tyle to trwało. Obsługę mają poniżej poziomu.- mówiłam, kładąc przedmioty na stole- Widzę, że już skończyłeś. Więc prosiłabym abyśmy dokończyli temat, który został przerwany przez mojego niewychowanego zwierza. Wolałabym uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek z twej strony oraz pojmania przez lokalnych stróżów prawa. O ile jacyś tu są, w co szczerze wątpię. A i sama nie chciałabym brudzić sobie rąk krwią osoby takiej jak ty. Bardziej odpowiadałby mi na przykład sojusz. W grę wchodzi też ewentualna współpraca, ale to zapewne nie byłoby na rękę żadnemu z nas. To jak?
Od samego początku znajomości sprawiał wrażenie pokojowo nastawionego, lecz chciałam mieć pewność co do czystości jego intencji. Oczywistym było, że wolałam zawrzeć sojusz. Spór z tymże mężczyzną nie byłby zbyt przyjemny, a i chciałam jeszcze trochę pożyć. Oparłam głowę na dłoni w oczekiwaniu na odpowiedź.

< Seranie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz