.

.
.
.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Vigo Cd Liwii

Jeszcze przez chwilę spoglądałem na plecy oddalającej się dziewczyny. Dostrzegłem w jej oczach coś niepokojącego. Cień myśli, która prawie natychmiast zgasła, znikając bezpowrotnie. Podrapałem ramię w wyjątkowo mocno swędzącym miejscy. Już niedługo przyjdzie mi zrzucić stare łuski. To z pewnością ucieszy Liwię, będzie miała swoich skarbów pod dostatkiem. Ruszyłem śladem dziewczyny od czasu do czasu rzucając uważne spojrzenie na boki. Wyraźnie wyczuwałem czyjąś obecność. Nie uszliśmy kilkunastu kroków, gdy coś ogromnego wynurzyło się z toni jeziora. Długa szyja zwieńczona rogatym łbem zdawała się pruć fale w naszym kierunku. Zasłoniłem blondynkę własnym ciałem i przybrałem smoczą postać. Ryknąłem donośnie, obnażając rząd ostrych zębów. Intruz odpowiedział mi tym samym, jednocześnie wypuszczając w niebo kłąb ciemnej mgły. Wyzwanie...
- Uciekaj do pałacu i nie opuszcza go dopóki nie wrócę! - rzuciłem przez ramię, nurkując w krystalicznie czystą wodę. Wynurzyłem się zaledwie kilka metrów od przeciwnika. Przez moment mierzyliśmy się wzrokiem. Biały smok wyglądał dziwnie znajomo.... Natarł na mnie pierwszy, próbując wgryźć się w szyję. Bez trudu ominąłem wielki łeb, znikając pod wodą. Większość walki stoczyliśmy właśnie pod powierzchnią tafli jeziora mocno wzburzając jego wody. Do dziewczyny dochodziły jedynie złowrogo brzmiące ryki i wysokie fale. Nie usłuchała mnie, tkwiąc uparcie na brzegu i ściskając mocno w dłoni srebrzystobłękitną łuskę. Wreszcie wszystko ucichło. Liwia spoglądała na ciche jezioro przepełniona najgorszymi domysłami.
Nie rozstrzygnęliśmy co prawda z Kossem pojedynku, jednak rozpoznałem w białym smoku przyjaciela z dziecięcych lat. Wyszliśmy z wody na brzeg po przeciwnej stronie jeziora, przyjmując ludzkie formy. W oddali dostrzegłem drobną postać Liwii, więc nie posłuchała mnie.... Gęste zarośla porastające brzeg znacznie utrudniały wypatrzenie nas z miejsca, gdzie stała dziewczyna. Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela.
- Chętnie poznam bliżej twoją królewnę, wygląda dość apetycznie. - oczy bruneta zalśniły złowrogo.
- Ani się waż. - pogroziłem mu palcem, drapiąc zawzięcie kark.
Moje Scalai zdawało się nadchodzić wielkimi krokami...
- Mam maść, która powinna złagodzić swędzenie. - otworzył torbę przewieszoną przez ramię i zaczął w niej zawzięcie czegoś szukać.
Wspominając stare dzieje i śmiejąc się głośno dotarliśmy wreszcie do pogrążonej w niewesołych myślach dziewczyny. Spoglądała zmartwiona na powierzchnię jeziora. Drgnęła zaskoczona, gdy położyłem rękę na ramieniu blondynki.
- Liwio wszystko w porządku. To właśnie jest Koss, mój stary przyjaciel, którego poszukiwałem od lat.

<Liwia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz