Postanowiłem się przejść po mieście. Przyglądałem się tłumowi przeróżnych istot. Niestety były to głównie demony, magowie i nekromanci. Widziałem kilku krasnoludów, mrocznych elfów (co raczej było dziwne i zaskakujące) i kilku zabłąkanych ludzi. Zauważyłem jasnowłosą dziewczynę. Zdążała przyśpieszonym krokiem. Nie przejąłem się tym specjalnie. Szedłem przed siebie. Nie wiedziałem gdzie pójść. Przyglądałem się przez chwilę kupcowi, stojącemu po drugiej stronie straganu. Coś mi nie pasowało w jego wyglądzie, ale nie wiedziałem co. Przyłożyłem dłoń do brody. Po dłuższym zastanowieniu zdałem sobie sprawę, że ma ogromne i nienaturalne oczy, które wyglądały bardziej jak oczy sarny, niż człowieka. Kupiec się zirytował i przegonił mnie. Odbiegłem szybko, zatrzymałem się dopiero za małą uliczką. Było tu ciemno i odrobinę ponuro. Szedłem w nieskończoność. Skręcałem kilka razy, zaglądając we wszystkie zakamarki. Czułem się jak w labiryncie. Wyszedłem dopiero w lesie. Rozglądałem się zdezorientowany. Jak ja tu trafiłem? Przecież byłem w samym centrum dużego miasta. Odszedłem kawałek. Pomyślałem, że może nie powinienem tego robić, ale po chwili zignorowałem obawy. Zauważyłem jak w oddali biegnie rozmazany kształt. Mimo tego, że rozum odmawiał mi pójścia w stronę tego czegoś, podsuwał mi jak ta sytuacja może się skończyć i tak poszedłem. Wiedziałem, że rozum ma rację, za każdym razem miał. Niestety ciekawość przewyższyła wszystko inne. Początkowo szedłem spokojnie, lecz po chwili przyśpieszyłem. Cień przyśpieszył i straciłem go z pola widzenia. Rozejrzałem się, ale niczego nie zobaczyłem. Postanowiłem wrócić do miejsca, z którego przyszedłem. Powędrowałem w stronę powrotną. Gdy stanąłem w odpowiednim miejscu, okazało się, że nie ma już wąskiej uliczki. Był tam tylko las. No super, zgubiłem się.
< Ktoś? >
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz