Chodziłem po prawie pustym rynku. Włóczyłem się bez celu. Odwiedziłem już Ślicznotkę w stajni i teraz nie bardzo wiedziałem co robić. Na dworze było zimno i pochmurno. Przeszedłem jeszcze kilka uliczek. Postanowiłem wstąpić do gospody żeby się rozgrzać. Było tam całkiem sporo ludzi. Większość już podchmielona. Podszedłem do baru i zamówiłem piwo. Miało posmak nie do końca sfermentowanego chmielu. Wyczułem jakieś dziwne przyprawy, chyba... nie, nie potrafiłem ich z charakteryzować
Pociągnąłem łyk z kufla i odwróciłem się opierając o kontuar. Przebiegałem wzrokiem po karczmie. Miałem ochotę się dzisiaj zabawić, ale żadna z tutejszych dziewek nie przykuła mojej uwagi.
Hmmm...Może ruda siedząca w kącie? Nie,przysiadł się do niej jakiś osiłek. A może tamta blondyna? No ta to ma czym oddychać, a i z twarzy nie brzydka. Ale moment! Siedzi na kolanach tego zachlanego brodacza.
Prawie straciłem nadzieje, kiedy zobaczyłem dziewczynę z długimi brązowymi włosami. Zobaczyła że przyglądam się jej i puściła do mnie oko. Uśmiechnąłem się lekko i zamówiłem u barman jeszcze wino. Wziąłem trunki i poszedłem do stolika nieznajomej.
- Witam cię,ślicznotko.- postawiłem przednią kieliszek z winem.- Mogę dosiąść?
< Marionette ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz