Kucnęłam przy magu i delikatnie odsunęłam jego dłonie zaciśnięte na skroniach.
- Spokojnie. - szepnęłam, opuszkami palców rozmasowując i chłodząc skórę głowy.
Asmistus rozluźnił się nieco, jednak grymas bólu nie zniknął z jego twarzy.
- Lepiej zostań tu, a ja tymczasem sprawdzę co dzieje się na górze. - wstałam z zamiarem odejścia, gdy czarodziej chwycił mój nadgarstek.
- Poczekaj... - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Zmieniłam się w podmuch wiatru, wymykając się z uchwytu mężczyzny i wzbijając w górę. Wylądowałam ostrożnie na parapecie uchylonego okna. Zerknęłam jeszcze raz na Asmistusa niepewna czy powinnam zostawiać go samego. Po chwili wahania zajrzałam do ciemnego pomieszczenia. Zdawało się pozornie puste i pozbawione mebli. Światło księżyca rozpraszało odrobinę ciemności jedynie w pobliżu okna, jakby w pokoju zamieszkał mrok. W nieuchwytnej postaci przemknęłam przez pomieszczenie zaglądając we wszystkie kąty. W najdalszym odnalazłam lustro o czarnej tafli. Jak urzeczona zawisłam zaledwie kilkanaście centymetrów przed lustrem, bojąc się go choćby dotknąć. Z głębi mroku po drugiej stronie coś się czaiło, wyraźnie wyczuwałam obcą istotę. Nagle stworzenie bez kształtu podpłynęło bardzo blisko, węsząc.
- Wyczuuuuwaaaaam ciiiiiięęęęę, - zasyczało - choooooćććććć nieeee wiiiiidzzzzęęę. Poooomóóóóósssszzzzz..... - nagle ku mnie wystrzeliła widmowa łapa, próbując wciągnąć wgłąb zwierciadła.
Odskoczyłam pospiesznie i wyfrunęłam przez okno. Pełna obaw wylądowałam przy magu, przyjmując ludzką postać gotowa złożyć meldunek. Asmistus na szczęście wyglądał już znacznie lepiej. Był bardzo blady, co akurat w jego przypadku stanowiło nie lada wyczyn wypatrzeć jaśniejszy odcień i tak bladej cery.
- Jest lustro. - wysapałam, walcząc z bijącym jak oszalałe sercem.
- Mówiłem, żebyś została! - zganił mnie słabym głosem.
- Może zmienisz się w Asurę, bym mogła podrapać cię za uchem. - zadrwiłam - Na pewno poczujesz się lepiej.
To wystarczyło, by postawić maga na nogi. Powinnam pracować jako uzdrowicielka, przemknęło mi przez myśl, gdy czarodziej przyparł mnie do muru i pogroził palcem.
- Kiedyś zmienię cię w żabę. - jeden z kącików ust powędrował mu nieznacznie w górę - Co widziałaś.
Skoro tak grzecznie poprosił, odpowiedziałam równie uprzejmie rozpływając się w mglisty opar. Zmaterializowałam się kilka metrów obok gotowa w każdej chwili ponownie przybrać formę chmury.
- Tylko jeśli będziesz miły.
<Asmi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz