Cóż, muszę przyznać, że byłem zaskoczony. Mile zaskoczony. Szczęście postanowiło mi dopisać zarówno w krótkim czasie w jakim znalazłem transport jak i kapitanie co raczej było rzadkie. Wyjątkowo nie był on, a właściwie ona, ani żadnym zgredem, których zdarzało się często spotkać, ani totalnym skąpcem, któremu musisz oddać cały majątek czasem nawet z spodniami, by Cię "łaskawie" wziął, ani człowiekiem co niby traktuje się na równi z załogą, ale tylko taką co zna. Pasażerów na jeden rejs nawet sprawnych w swoim fachu traktuje z rezerwą, a czasem i wyraźną niechęcią. Po prostu u takich osób trzeba zasłużyć na szacunek, ale ta opcja jest dostępna tylko wtedy, gdy zabiera się z nimi na więcej niż jeden rejs, albo ma się wielkiego farta co, ani jedno, ani drugie raczej za często się u mnie nie zdarzało. Po prostu póki się nie wykazałeś to traktowali Cię bardziej jak szpiega niż marynarza, albo Powietrznego Wilka. W tym momencie akurat miałem przed sobą kogoś kto stanowczo wyróżniał się wśród tłumu. Dziewczyna to po pierwsze, zaś drugie co rzuca się w oczy to, to jak się kontrast pomiędzy nią, a standardowymi stereotypami o kobietach. Nie była to na pewno żadna paniusia z bogatego domu, której akurat zachciało się latać bo sądząc po tym jak poruszała się i wyrażała o swojej łajbie to na pewno tkwiła w tym jakiś czas oraz miała wielki sentyment. Co prawda nie miałem za wiele czasu na obserwacje i wysuwanie wszelakich wniosków, ale zawsze robiłem to odruchowo i nawet nieświadomie rejestrowałem drobne gesty, by potem złożyć to w całość. Oczywistym było, więc, że była ona dobrze zorganizowana i znała się na tym co robiła, ale znów pojawiło się coś co różniło ją od tłumu. Biła też od niej pewność siebie, a również rzadko spotykana - pozytywna energia. No i trzeba było przyznać, że była ładna, ale to zupełnie inna sprawa.
- Prawda, Naix? - zapytałem sam siebie, jakby chcąc się upewnić.
Nie szukam w końcu partnerki i raczej nie zamierzam bo po co robić jej lub sobie kłopot? Gdybym to moja osoba miała się ustatkować to ja, bym cierpiał, gdyby zaś moja rzekoma oblubienica miała ze mną latać to jedyne co, by dostała ode mnie to listy gończe czy też świadomość, że może wkrótce zawisnąć na stryczku. Ewentualnie, któraś z moich sprzecznych Gildii odkryłaby fakt, że chadzam sobie do obu i postanowiła się zemścić. Raczej nieciekawe opcje, których nie zamierzałem przedstawiać żadnej kobiecie zwłaszcza, że nie byłem też raczej romantykiem. A przynajmniej tak sądziłem bo szczerze mówiąc to za dużo kontaktów z światem ostatnio nie miałem pochłonięty własną zemstą. Wracając jednak do przytulnej kajuty i tego co robiłem to przed chwilą z lekkim stukiem wylądował na podłodze mój worek podróżny, a ja spokojnie przyjrzałem się jeszcze całemu pomieszczeniu oraz odtworzyłem plan statku z tego co mówiła mi Mikoto. Nie powinno być raczej większych problemów, ale i tak na razie wystarczyło mi znać drogę na pokład gdzie zaraz się wybrałem bo właściwie nie miałem co robić, a w końcu zgłosiłem się na statek jako majtek. Leniwie pokonałem, więc schody, a potem stanąłem przy burcie i przyjrzałem się wszystkiemu. Może z początku nie wyglądało to najlepiej, ale widać było, że mimo wszystko ktoś o to dba i nie jest mu obojętne w jakim stanie są wanty czy żagle. Znów przeniosłem wzrok, który zawiesiłem tym razem na pewnym różowowłosym obiekcie, który szybko przemierzał port.
- Szybko się uwinęłaś, kapitanie. - uśmiechnąłem się.
< Mikoto? Sorry, że króciutko, ale chora jestem :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz