Wielki gad zionął ogniem prosto we mnie. Poczułam gorący powiew powietrza i pomyślałam ze smutkiem, że oto nadszedł mój koniec... Bogowie jednak chcieli inaczej. Z pobliskich zarośli wypełzł sporych rozmiarów kształt. Nie zdążyłam dokładnie mu się przyjrzeć, spoglądając z zafascynowaniem na przerażające piękno śmiertelnych, ognistych języków mknących prosto na mnie. Widok przesłoniły mi bursztynowe oczy z gadzią źrenicą i wypełniły cały świat. "Kim lub czym jesteś?" - chciałam zapytać, gdy nagle twarz przybysza zniknęła za maską demona. Pół-człowiek pół-wąż natarł na smoka z nieznaną mi dotąd furią. Mogłabym wiele zdziałać z kimś takim u boku zamiast bandy tchórzy, która pozostawiła mnie na pewną śmierć. Mocniej ścisnęłam w dłoniach krótkie miecze i wyprowadziłam kilka cięć, krzesząc serię iskier na umięśnionej nodze gada. Poczułam zimną furię i chęć mordu. Smok zmasakrował już kilka wiosek, których mieszkańcy z trudem złożyli się na nagrodę dla grupy idiotów. Przyłączyłam się do nich, bo jak sądziłam, miałam największe doświadczenie w walce z królami przestworzy. Powiodłam wzrokiem po polanie i kilku powalonych drzewach. Nie dostrzegłam nikogo z żywych... jedynie ten przedziwny wojownik. Jego broń z łatwością przebijała się przez twardą osłonę łusek. Był niczym bóg zemsty nieustraszony i niosący śmierć. O nie, nie oddam mu całej chwały! Pospiesznie schowałam miecze do pochew na plecach i przemieniłam się w sokoła, wzbijając w powietrze. Zawisłam nad łbem bestii, by ułamek sekundy później zaatakować... oczy. Przeraźliwy ryk pełen wściekłości i bólu wypłoszył ptaki z najodleglejszych zakamarków lasu. Ślepy smok miotał płomienie, paląc wszystko na swej drodze. Jakimś cudem Nag zwinnie unikał ostrych pazurów i paszczy niosących śmierć. Oto napotkałam prawdziwego wojownika nieznającego strachu. Najbliższa okolica stanęła w ogniu, tworząc krąg, z którego nie było ucieczki. Gorączkowo myślałam jak jeszcze mogę zranić bestię. Wreszcie znalazłam rozwiązanie... Wylądowałam na ziemi w pewnej odległości od walczących i przybrałam ludzką postać. W biegu sięgnęłam do pasa po skórzany woreczek, rozwiązując go pospiesznie.
- Tutaj! - krzyknęłam do nieznajomego.
Blask pożogi odbił się na lśniącej masce hełmu. Wojownik wykonał półobrót i wbił bestii jeden z mieczy w górną część zębatej paszczy. Smok szarpnął łbem, wyrywając oręż z ręki Naga, miotając się na wszystkie strony. Z jakiegoś powodu zrobiło mi się go żal i zapragnęłam zakończyć to jak najszybciej. Tymczasem nieznajomy stanął u mego boku niewzruszony niczym skała. Rzuciłam mu woreczek z proszkiem.
- Posyp tym broń i przebij serce gada. - krzyknęłam niepewna czy mój głos wzniesie się ponad ryki smoka.
Wojownik skinął głową i pospiesznie wykonał polecenie, następnie odrzucił mi nieomal pusty woreczek. Bez słowa zwrócił ukrytą pod maską twarz w stronę ślepego przeciwnika. Dalsza część walki przypominała sen o jednym z mitycznych bohaterów walczących z potworami. Taniec Śmierci herosa i smoka... Stałam jak urzeczona, przypatrując się wszystkiemu z boku i po raz pierwszy nie biorąc czynnego udziału. Wreszcie bestia popełniła błąd, unosząc przednią łapę, by zmiażdżyć Naga. Wojownik prześliznął się pod ostrymi szponami i wbił głęboko w gadzie serce zatruty oręż. W niebo wzbił się skowyt pełen skargi i agonii, tym razem ostatni...
<Seen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz