Może i byłem trochę natarczywy, ale tylko trochę. Winę zawsze mogłem zrzucić na demony Tarotano, bo to w końcu oni nawiązali ze mną kontrakt (oczywiście byłem wówczas tego nieświadomy).
- Cóż, skoro znajduję się właśnie w Rubira, to chętnie zwiedziłbym główny plac. Dotychczas byłem tutaj jedynie w siedzibie Wojowników Helados.
- Wojowników Helados? - powtórzyła z oniemieniem.
Kiwnąłem głową.
- Tak, należę do ich gildii. Jestem Jiraishin – powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach i ruszyłem mieczem, który zabrzęczał obijając się o pochwę.
- Należysz do Helados i nie zwiedziłeś tego miasta? - dopytała.
Przyłożyłem dłoń do podbródka i spojrzałem się na nią.
- No, nie miałem okazji.
Dziewczyna zrobiła minę, jakby miała się roześmiać, ale chyba powstrzymała śmiech i przez pewien moment zastygła w bezruchu. Pewnie się zamyśliła i musiała chwilę podyskutować z samą sobą. Złapałem ją za przedramię.
- Dobra, to chodźmy – powiedziała, gwałtownie wyrywając się ze stanu osłupienia.
Poszliśmy przed siebie. Do pierwszego zakrętu nie odezwaliśmy się do siebie. Postanowiłem jednak jakoś rozluźnić atmosferę. Demony Tarotano umilkły – i bardzo dobrze.
- W sumie jestem tutaj dla przyjemności. Mam dzisiaj dzień wolny, więc chciałem sobie trochę pochodzić, ale to jest trochę ciężkie, gdy nie zna się miasta. Dziękuję za to, Larinae. - Szeroko się uśmiechnąłem.
< Larinae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz