Czas snów
Otworzyła oczy wiedziona dziwnym impulsem. Zgroza znów ścisnęła sercem gdy nie rozpoznała miejsca. Gdzie była? Co robiła w mrocznej komnacie? Z jękiem usiadła i rozejrzała się wokół. Chwilę zajęło przyzwyczajenie się do słabego oświetlenia, ale w końcu zaczęła rozróżniać szczegóły. Pod ścianą niewyraźnie odznaczała się stara prycza. Nieopodal stolik pokryty chyba jakimiś pergaminami i krzesło. Przez małe, zakratowane okienko wpadał blask gwiazd. Prawdopodobnie był nów gdyż nieba nie rozświetlał księżyc.
- Jest tu ktoś? - zaryzykowała odezwanie.
Głos jej drżał a słowa zawisły przez chwilę w niemal absolutnej cieszy. Zamknęła oczy i zadrżała obejmując rękoma kolana. CO się dzieje?! Przecież miała być w końcu bezpieczna. Gdzie Raphael? A jeśli coś mu się stało? Zdusiła łzy chcące usilnie wyjść na policzki. Musiała być dzielna. Nie poddawać się rozpaczy. Zmusiła się do wstania i podeszła do sąsiedniej ściany tworzącej równe okratowanie. Dotknęła lodowatych prętów a po drugiej stronie zobaczyła odzianą w czerń postać.
- Nie boję się ciebie. - skłamała gładko.
Nieznajomy uśmiechnął się leciutko. Rozedrgany blask pochodni odrobinę rozjaśniał ciemności. Zobaczyła spoglądające spod spod kaptura ciemne oczy.
- A powinnaś.
- Czego ode mnie chcesz!
Podszedł kawałek bliżej i przejechał palcami po kratach.
- Tylko twojej krwi.
Z piskiem odskoczyła i otworzyła zadyszana oczy. Chwilę jej zajęło dojście do tego, że cała sytuacja była jedynie nieprzyjemnym snem. Nikt nie chciał jej skrzywdzić. Przynajmniej taką miała nadzieję...
<Raph? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz