Lotte spojrzała na niego powoli, po czym ruszyła w stronę wskazanego sarkofagu. Ten był inny - różnił się od reszty pięknymi wykończeniami i kwiatami wokół. Nagle, jakby wyczuła, że ktoś się zbliża, zabłysła nikłym światłem i kryształ odsunął się, ukazując postać młodej, śniącej kobiety. Miała piękne, jedwabiste blond włosy i delikatne rysy twarzy. Na jej dłoni, zaraz obok błękitnej sukni, zauważyła złotą bransoletkę. Przesunęła fałdy satyny i uchwyciła zimną jak lód dłoń, cofając zarazem swoją rękę.
- Mamo... - wyszeptała cicho, po czym delikatnie zdjęła biżuterię.
Poruszała się mechanicznie, kierowana przez nieznaną jej siłę. Wyciągnęła czerwony rubin z bransoletki i wyciągnęła medalion zabrany z komnaty, po czym wcisnęła szlachetny kamień w otwór na nim widniejący. Medalik zaskoczył i wieczko odskoczyło, a w środku ukazał się mały zegarek. Jego wskazówki zaczęły cofać się w tył z nadludzką szybkością. Dopiero po chwili Lotte obudziła się i odrzuciła złoto, rzucając go w suknię blondynki. Ta, ku zaskoczeniu, a jednocześnie przerażeniu Charlotty, otworzyła powoli oczy. Podniosła się powoli, po czym szelest sukni wypełnij pomieszczenie. Z jej włosów wyleciały płatki kwiatów, ułożonych wcześniej w jej sarkofagu.
- Kim jesteś? - Wyszeptała cicho, rozglądając się - gdzie jesteśmy?
- Jakim cudem ty... żyjesz? - Odparła równie cicho Lotte.
- Umarłam? - Amatis spojrzała na nią z zaskoczeniem - jak? Gdzie Desmodor?
- Wiesz, kim jestem? - Chwyciła matkę za ręce.
- Nie .
- Charlotte.
- Przykro mi - pokręciła lekko głową.
W każdym geście kobiety biła aż elegancja, a mimo to również i delikatność oraz zdezorientowanie. Zaczęła powoli iść do wyjścia. Gdy wyszła z ciemnego korytarza, jej oczom ukazał się Desmodor. Władca patrzył na nią skamieniały, z szeroko rozszerzonymi oczami.
- Desmodor? - Zapytała cicho, nie wiedząc, a raczej nie pamiętając, dlaczego czuje od niego takie ciepło i chęć dotyku.
Nie wiele myśląc podeszła do niego szybkim krokiem i przytuliła, czekając na reakcję demona. Lotte w tym momencie wbiegła do pomieszczenia, dysząc ciężko.
<Desmi? Niespodzianka! XD>
- Mamo... - wyszeptała cicho, po czym delikatnie zdjęła biżuterię.
Poruszała się mechanicznie, kierowana przez nieznaną jej siłę. Wyciągnęła czerwony rubin z bransoletki i wyciągnęła medalion zabrany z komnaty, po czym wcisnęła szlachetny kamień w otwór na nim widniejący. Medalik zaskoczył i wieczko odskoczyło, a w środku ukazał się mały zegarek. Jego wskazówki zaczęły cofać się w tył z nadludzką szybkością. Dopiero po chwili Lotte obudziła się i odrzuciła złoto, rzucając go w suknię blondynki. Ta, ku zaskoczeniu, a jednocześnie przerażeniu Charlotty, otworzyła powoli oczy. Podniosła się powoli, po czym szelest sukni wypełnij pomieszczenie. Z jej włosów wyleciały płatki kwiatów, ułożonych wcześniej w jej sarkofagu.
- Kim jesteś? - Wyszeptała cicho, rozglądając się - gdzie jesteśmy?
- Jakim cudem ty... żyjesz? - Odparła równie cicho Lotte.
- Umarłam? - Amatis spojrzała na nią z zaskoczeniem - jak? Gdzie Desmodor?
- Wiesz, kim jestem? - Chwyciła matkę za ręce.
- Nie .
- Charlotte.
- Przykro mi - pokręciła lekko głową.
W każdym geście kobiety biła aż elegancja, a mimo to również i delikatność oraz zdezorientowanie. Zaczęła powoli iść do wyjścia. Gdy wyszła z ciemnego korytarza, jej oczom ukazał się Desmodor. Władca patrzył na nią skamieniały, z szeroko rozszerzonymi oczami.
- Desmodor? - Zapytała cicho, nie wiedząc, a raczej nie pamiętając, dlaczego czuje od niego takie ciepło i chęć dotyku.
Nie wiele myśląc podeszła do niego szybkim krokiem i przytuliła, czekając na reakcję demona. Lotte w tym momencie wbiegła do pomieszczenia, dysząc ciężko.
<Desmi? Niespodzianka! XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz