Desmodor wpatrywał się w nią jak w obrazek. W końcu mógł porzucić fasadę pozorów i zachowywać się swobodniej. Malthael przez chwilę nie wiedział co ma zrobić. Nie wytrzymał jednak ciągłej ciszy. A i zapewne uznał, że taki obrót sprawy jest nudny i nieco mdlący. Skrzywił się więc.
- No dobra gołąbki to kiedy koronacja?
- Niebawem. - wypalił natychmiast Desmodor.
Clarissa zbladła nieco.
- O Bogowie taka prawdziwa koronacja? Przed całym dworem i...?
- Nooo przecież nie zrobimy tego w szopie. - odparł Malheur wzruszając ramionami. - Musimy ją przygotować, bo padnie przed wszystkimi ze wzruszenia.
- Racja. Jakie masz plany? - zapytał po chwili namysłu Władca.
- Daj ją mi na przechowania.
- Nie.
- No ale oddam w jednym kawałku! - złożył dłonie jak do modlitwy.
Gdyby nie rogi byłby uosobieniem dobroci.
- Malthaelu, to wykluczone. Nauczą ją moi ludzi jak należy się zachowywać.
Clarissa zadrżała.
- Ale nadal będę mogła uzdrawiać?
- Nie. - wypalił Malheur.
- Oczywiście, że tak. - dodał Władca.
Spojrzeli na siebie ostro.
- Królowa ma mieć styczność z krwią i ranami? - oburzył się Koszmar.
- Cały czas ją miała. Jesteśmy na wojnie. Poza tym to MOJA królowa. - mruknął Desmodor.
<Clarissa? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz