Pierwszym co poczuli był niesamowity mróz napływający przez okiennice. Zapanowała ciemność jakby coś z sykiem wyssało światło.
- Desmodor. - doszedł ich straszliwy szept niosący tak wiele nienawiści, że władcy spojrzeli zaskoczeni.
- On tu jest. - powiedział Desmodor.
- Jestem ciszą... śmierci. - szept dochodził z oddali.
Jakby sprawiało mu trudność przebywanie w tym świecie. Zapewne tak właśnie było. Raphael uśmiechnął się, jako jedyny chyba.
- Cześć Garudo.
- Raphaeeel. Kojarzę cię ale... nie byłeś władcą za mojego życia. - szept znowu się wzmocnił.
- Kiepsko brzmisz.
- Mmm nie drażnij mnie.
Silny wiatr pozrywał zasłonki a drobniejsze części mebli latały w pomieszczeniu. Caitlyn zadrżała, ale nic nawet się o nią nie otarło.
- Co robimy? - wyszeptał Rakanoth.
- Nie powinien być w stanie nawet z nami rozmawiać. - odparł Desmodor zaniepokojony.
- To przez nią albo... przez Kath. - zmartwił się.
- Zabijemy ją. - stwierdził z prostotą Pierwszy Władca. - Dzięki temu on również zginie.
- A jak zmieni nosiciela? Jest jak pasożyt. Poza tym nie pozwolę ci jej skrzywdzić!
Przerwało im wściekłe warknięcie.
- Ja również nie pozwolę tknąć dziewczyny. Jest pod moją ochroną. A teraz... - westchnął. - Znikniecie stąd.
Desmodor zaśmiał się okrutnie.
- Niby dlaczego? Nas jest więcej.
Zapanowała chwila ciszy.
- Każdy z waszych zamków płonie moi mili. Jesteście nieco zajęci.
Władcy spojrzeli po sobie. Poleciały wiązanki przekleństw gdy każdy z nich znikał ze świstem.
- Niech cię Garudo. Zapłacisz za to. - warknął Desmodor, również znikając.
Wiatr ustał a w pomieszczeniu ponownie zrobiło się cieplej. W najgłębszym cieniu pojawił się zaledwie zarys cienia o błękitnych oczach.
- Caitlyn, jakim cudem jeszcze żyjesz? - wyszeptał zaskoczony.
<Caitlyn? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz