- Jasna cholera! - uderzył w drewno rozpoławiając je natychmiast.
Był wściekły. Nie potrafił jej powiedzieć całej prawdy. Zawsze miał słabość do płci pięknej, ale nigdy aż taką. W tej drobnej istotce było coś takiego, że chciał ją chronić. Po prostu. Rzucił się na wielkie łoże z głębokim westchnieniem.
- Potem będzie się działo. - powiedział.
Nie chciał jeszcze aby widziała w nim potwora którym był. Potem będzie na to czas.
~*~
- Nienawidzę przestojów. - warknął zmieniając ubranie.
Pierwsze o czym pomyślał to jak spało się jego ślicznotce. Wyszedł zaraz potem, niosąc pod pachą futerał ze skrzypcami. Od progu zaczął piękną grę rozkoszując się czystymi dźwiękami. Marynarze schodzili mu z drogi, pozdrawiając. Widać było, że nie tylko budził uzasadniony lęk, ale i szacunek.
- Gdzie moja ślicznotka? - zapytał bosmana kończąc melodię.
- Nie wiem.
Mógł ją przywołać kajdanami ale nie miał zamiaru.
- No to jej poszukam.
Powiedział z dziwnym uśmiechem. Ruszył do jej kajuty. Chciał wejść z rozmachem, ale dla odmiany zapukał.
- Proszę. - usłyszał cichutki głos.
Spostrzegł dziewczynę siedzącą na łóżku. Wyglądała na chorą. Blada i zielonkawa skóra odznaczała się przy pięknych blond włosach.
- Meg, kochanie. - podszedł i usiadł naprzeciw.
- Ja... nie czuję się najlepiej.
Pogładził jej włosy.
- Już dobrze maleńka. Powiedz mi, to pierwszy statek powietrzny na którym jesteś?
- Mhm...
- Ech... masz chorobę morską.
Spojrzała zamglonym wzrokiem.
- Koszmar...
Zaśmiał się i wziął ją na ręce. Nie miała chyba sił protestować.
- Idziemy do medyka.
- Ale...
- Ciii... - wyszeptał całując jej czoło.
Kopnął drzwi kajuty starego człowieka który uniósł się z bujanego fotela.
- Kapitanie? To twoja nowa zabaweczka?
- Zamilcz głupcze. Ma chorobę morską. Ale tą... gorszą. - mruknął widząc jak Meg mdleje w jego ramionach.
- Spokojnie, zaraz się nią zajmiemy.
<Meg? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz