.

.
.
.

środa, 24 grudnia 2014

Od Li - Cd. Meg

Li siedział nad wielką księgą którą starannie zapisywał drobniutkim pismem. Poruszył skrzydłami, zmieniając pozycję. Obok kryształowa kula rozbłysła ostrym światłem.
- Mmm? - zamruczał przerywając wszystko i biorąc ją ostrożnie ze stojaczka. - Zobaczmy.
Wśród mgieł ujrzał płaczący kształt. Zmrużył oczy i machnął dłonią ale nic nie uzyskał. Zaklął pod nosem.
- No jasne, jeszcze za daleko do pełni księżyca. - warknął wstając.
Zabrzęczały złote łańcuchy. Nie wolno mu było zbytnio wychodzić na pokład za dnia, ale nie będzie przecież siedział tu wieczność. Poza tym kapitan i tak go nie lubił, więc miał zamiar znów coś zepsuć. Był więźniem już drugi rok, ale nadal się nie przyzwyczaił. Do nadgarstków miał przytwierdzone złote łańcuchy ozdobione znakami magicznymi. Gdy zaś nocą pozwalano mu wyjść, taszczył za sobą trzy wielkie kule by nie mógł odlecieć. To był koszmar dla kogoś kochającego latanie. Westchnął i ostrożnie wyszedł tajnym przejściem w ścianie. Kapitan był głupcem skoro uważał, że zwykły strażnik go upilnuje. Przemknął jak cień wzdłuż korytarzy i wsłuchał się w pozorną ciszę. Dopiero po dłuższym czasie usłyszał stłumione łkanie. Już dawno nie gościli tu kobiety i wprost nie mógł się powstrzymać aby jej nie poznać. Tym bardziej, że najwyraźniej była smutna.
Minął kilkoro drzwi i otworzył ostatnie. Wszedł cicho jak wiatr, zamykając za sobą. Siedziała skulona w ciemnym kącie i nie zauważyła przybysza. Nie chciał jej przestraszyć. Zagryzł wargę i ukucnął, chowając za plecami skrzydła.
Z kieszeni wydobył płatki róż które pod jego dotykiem zaczęły wirować w powietrzu. Podleciały przed nieznajomą i jeden zatrzymał się jej na nosie. Strąciła go zaskoczona. Zaraz potem płatki ułożyły się w małe, latające ptaszki które zalały kajutę słodkim śpiewem. To była tak prosta sztuczka, że nawet nie odczuł zużycia drogocennej energii magicznej. Dziewczyna wpatrywała się zaskoczona i ostrożnie schwyciła jednego.
W dłoniach rozpadł się i zamienił w zwykły kwiat róży. Pogładziła płatki rozglądając się wokół. Wówczas go spostrzegła. Odskoczył uderzając głową w niewielką półkę. Momentalnie zleciały na niego stare żagle i jęknął przywalony.
- No pięknie! I tyle z cichej akcji. - krzyknął wierzgając nogami aby się wyplątać. - Moment! Nie odchodź! Zaraz dam radę! - uniósł dłoń a żagle pofrunęły rozprostowując się i przykrywając całą kajutę.
Teraz również ona została nimi pokryta. Cóż, subtelny to on nigdy nie był.

<Meg? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz