Przejęta dziewczyna w komnacie dla służby szybko ubierała obowiązkową i długą czarną suknie.
-To twój pierwszy dzień tutaj, dziecko. Nie zepsuj niczego. Pamiętaj aby nie podpaść Władcy ani nikomu z jego towarzystwa, bo to bardzo dobrze mieć nienaganną opinię u wszystkich.
Mimo, że Lilith służyła już 10 lat w każdym kolejnym miejscu powtarzano tą sama regułkę lecz nie przeszkadzało jej to. Pierwszego dnia w nowej pracy zawsze czuła stres i lubiła uspokajający głos starszych i pouczających ją kobiet.
-Rozumiem.. Na jakie osoby zwracać szczególną uwagę?-zapytała patrząc w oczy Giny-jednej z najstarszych osób w tym zamku, lecz nadal trzymała dobrą formę.
-Hmm...Aktualnie w zamku przebywają bracia Władcy...Jest jeszcze generał Bulzibar-wyliczała kobieta-Na pewno trzeba też zważać na Wyrocznie-Amatis no i chyba ta uzdrowicielka też jest kimś kogo Król lubi. Ma na imię Clarissa.
Lilith zmarszczyła brwi..Clarissa-to także imię jej siostry...W jej sercu zrodziła się odrobina nadziei
-Głupia-pomyślała szybko-To na pewno nie ona...Clarissa i bycie uzdrowicielką? Niee.
Przypomniała jej się twarz siostry. Mocne rysy twarzy i dwukolorowe oczy.
-A teraz idź i zanieś Władcy herbatę!-powiedziała głośno jej opiekunka wskazując na tacę z imbryczkiem, dwoma srebrnymi filiżankami i cukierniczką do kompletu.
Pewna siebie wzięła tacę i zaniosła ją w wskazane miejsce.
W małej komnacie przy stole siedziała jakaś dziewczyna i Władca. Rozmawiali ze sobą wesoło i nie przejęli się obecnością służącej.
Na kolana władcy wskoczył mały kociak.
-Clary..już ci mówiłem.. zabieraj stąd tego kota!-mruknął Król
Dziewczyna zaśmiała się tylko, ale jednak zabrała kociaka z kolan mężczyzny i podczas gdy Lilith układała zawartość tacy na stole bordowo włosa powiedziała czule do zwierzaka:
-No wybacz Śnieżek.. pójdź spać, bądź grzeczny i nie oddalaj się
W komnacie zabrzmiało ciche miauknięcie, tak jakby kotek zrozumiał słowa właścicielki. Dziewczyna wypuściła go i wróciła na swoje miejsce narzekając na władcę.
Spojrzenia ich obu spotkały się na chwilę, ale podczas tych kilku sekund Li widziała dokładnie twarz towarzyszki Pana. Miała dwa różne kolory oczu. Zielono-fioletowe. Już po chwili nowa służka pośpiesznie opuściła komnatę.
-Musiało mi się przewidzieć-przekonywała się w myślach, lecz już po chwili odrzuciła tą tezę-Zielone jak oczy taty, fioletowe jak oczy mej macochy. Bordowe lekko kręcone włosy: dokładnie takie same miała Denaris, z tego co pamiętam...
Gdy doszła do pokoju służby miała przerwę.
Kilka godzin później dopiero Gina kazała jej zaprowadzić do skrzydła szpitalnego pomoc kuchenną która dość mocno skaleczyła się w palec, lecz krew nie skrzepiała się co było groźne.
Miała nadzieję zobaczyć tam ową dziewczynę. Pytała się o nią Ginę i ta potwierdziła, że jest to uzdrowicielka-Clarissa.
Gdy doszły do szpitala zdziwiły się, że wszystko pokrywał lód, a z kąta sali płynęła smutna melodia wygrywana na skrzypcach. Znała ją na pamięć.. Była to jedna z pierwszych melodii którą ktoś ważny dla niej nauczył ją grać. Kucharka otrzymała odpowiednią pomoc, a Lilith spojrzała w stronę gracza. Nie spodziewała się, że zobaczy tam go.
-Rakanoth!-z wesołym okrzykiem rzuciła się na szyję grającego i mocno go przytuliła-Nie mogę uwierzyć....Tak tęskniłam-uśmiechnęła się do mężczyzny
(Rakaś? :3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz