Z nieba leciał drobny deszcz który miał tą wredność właściwość, że właził w każdy zakamarek. Setlhus kichnął wycierając nos w sporą chustkę.
- Przeklęta pogoda. - warknął idąc ulicami mrocznego miasta.
Wpadł zaraz potem w kałużę pełną brudnej wody i zaklął wyjątkowo szpetnie.
- Przeklęte miasto!
Otrząsnął nogę mamrocząc pod nosem i wsparł się na kosturze. Kropek, mały kulisty stworek kroczył wiernie obok niego. Wpatrywał się świecącymi oczkami we wszystko i co jakiś czas nurkował, goniąc za szczurem lub robakiem.
- Co ja właściwie tu robię?! - wrzasnął i naciągnął mocniej kaptur.
Doszedł na spory rynek, teraz pusty. Na środku stała imponująca fontanna przedstawiająca jakąś harpię która zapewne miała być aniołem. Skrzywił się i zamarł, widząc siedzącą dziewczynę w kałuży krwi.
- No proszę, a jednak będzie ciekawie.
Zmrużył oczy i przez chwilę pomyślał, że ją zna. Wydawała się tak znajoma, że nie odszedł z machnięciem ręki tylko zbliżył się ostrożnie. Delikatnie uniósł jej twarz o podbródek. Miała zamglone spojrzenie. Zapewne została zatruta. Z licznych ran ciekła ciemna krew. Chwycił jej rękę i powąchał ranę.
- Ghule. - mruknął rozpoznając jad.
Odgarnął jej mokre włosy z czoła wiedząc, że jednak nie zna dziewczyny.
- Cóż, szkoda. - wstał z zamiarem odejścia.
Nieznajoma upadła i jęknęła cichutko. Nekromanta spojrzał przez ramię. Czuł wokół miasta zbiegowisko mocy. Dlaczego ją zaatakowali? To bez sensu... chyba, że była w nieodpowiednim czasie i miejscu, bądź znalazła coś ciekawego. Nekromanta zagryzł wargę a Kropek podbiegł do dziewczyny i obwąchał. Odskoczył z piskiem.
- Tak Kropek pachnie śmierć. - mruknął Selthus.
Wziął ją na ręce i ruszył do najbliższej gospody. Zatrzymał się tam z bratem który był świetnym uzdrowicielem. Chociaż w tym przypadku mogło być na prawdę ciężko.
<Anastasjo? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz