.

.
.
.

piątek, 12 grudnia 2014

Od Rakanotha - Cd. Raphaela

Rakanoth strącił jego rękę z wyrazem wściekłości na twarzy.
- Dlaczego dałeś jej odejść! Od kiedy przejmujemy się, że wyrocznie mają SWOJE życie?! Zawsze je porywaliśmy i nikt nie robił z tego afery. A teraz oddałeś nasz jedyny atut! Tej kłamliwej wyroczni która pozostała w moim zamku nie można ufać. - wysyczał.
Wściekłość dosłownie w nim buzowała. Wziął kilka oddechów i spojrzał na niego ostro.
- Gratuluję Raphaelu. Właśnie oddałeś część Muspelheimu pod władanie Heladosów. - pokręcił głową z niesmakiem i ponownie stał się smokiem.
Musiał wrócić do Malthaela. Rozwinął skrzydła i przełykając wściekłość pomknął przed siebie. Nie był zły na Raphaela, raczej na siebie. Okazał się za słaby, zbyt ufny. Ulitował się nad dziewczyną a teraz Malthael był załamany, a Desmodor zapewne go za to zabije. Miał jej pilnować i jak zawsze zawiódł. Zacisnął mocno kły i poszukał wzrokiem leżącego demona. Malheur nie poruszył się nawet. Wyglądał jednak koszmarnie! Ciało stanowiło jedynie wątły szkielet obciągnięty pergaminową skórą, włosy były białe, skrzydła leżały rozłożone ale były tylko kruchymi kośćmi. Obok pojawił się Raphael i przykląkł przy nim.
- Na wszystkich Bogów Otchłani! Co ci jest!
Malthael nawet się nie poruszył. Miał lekko zamknięte oczy w których ziała pustka. Chyba wycofał się do wnętrza swojego umysłu. Rakanoth zaś wylądował nieopodal.
- Odejdź od niego.
- Musimy go zabrać. - syknął Raph.
- Dokąd? Spójrz tylko! - wskazał na kruche ciało demona.
- Może to trucizna?
- Nie. On po prostu... bywa... dziwny. - zastanowił się władca.
- Ciekawe stwierdzenie. - dotknął jego ramienia. Było tak chude jakby nie miało wcale mięśni, tylko obciągnięte skórą kości. - No brachu, spadamy.
- Zostaw go. - wyszeptał Rakanoth.
- Porąbało cię?!
- Jest słaby. I tak nie przetrwa. Każdy będzie chciał zająć jego miejsce.
- Ale...
- Zostaw. Nie mamy czasu. Niech sam wstanie albo nie jest godny miana Władcy. Sam mówiłeś, przechodzą przez barierę. Ruszajmy.

<Raph? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz