Demon szybko przemierzał korytarze. Masował obolałe gardło i wymyślał nowe koszmary dla Rakanotha. Stanął zaskoczony pod drzwiami komnaty.
- Co ty tu robisz?! - wysyczał widząc Bulzibara.
- Pilnuję.
- Nie ma potrzeby. - naparł ale rycerz ani drgnął. Zmierzył go wściekłym wzrokiem. - Zejdź mi z drogi, nie mam nastroju dla zabawy.
- Mam odgórny rozkaz...
Malthael wydobył niesamowicie szybko zakrzywione ostrze i z łatwością zagłębił koniec w ramieniu rycerza, przebijając czarną zbroję. Przez szczelinę przepłynęła ciemna krew.
- Słucham? - wysyczał.
Bulzibar stłumił jęk.
- Rozkazy...
- Nie obchodzą mnie. NIKT nie stanie mi na drodze do MOJEJ wyroczni. - pchnął mocniej ostrze a rycerz zachwiał się z bólu.
Opadł na jedno kolano. Drzwi komnaty otworzyły się zaraz potem. Ukazała się w nich Amatis.
- Malthaelu! Co ty wyprawiasz! - krzyknęła, dotykając jego dłoni.
Zmrużył oczy i wydobył ostrze z rany demona.
- Amatis, kochanie. Wyglądasz jak zawsze kwitnąco. - powiedział wycierając broń o zbroję przeciwnika.
Bulzibar chwiał się na nogach. Maleńka rana zadana bronią Koszmaru powodowała niesamowitą słabość i ból. Wyrocznia przyjęła pewną siebie minę.
- Nie oszukasz mnie.
- Jakżebym śmiał. Od zawsze chciałem właśnie ciebie. - wskazał na nią ostrzem które zaraz potem rozpłynęło się niczym mgła. - Ale skoro to niewykonalne, chętnie pobawię się z twoją córeczką.
Wyminął ją z łatwością i wszedł do komnat Charlotte. Zatrzasnął drzwi i rzucił się na łoże.
- Ładnie tu, nieco za jasno ale da się to zmienić. Co lubisz jadać? - zapytał opierając głowę na dłoniach.
<Charlotte? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz