Nie pogarszaj swojej i tak już beznadziejnej sytuacji, człowieku -
warczę, odsłaniając kły i potrząsając lekko łbem. Mój głos przypomina
teraz zgrzyt metalu o kamień jeszcze bardziej niż zwykle, brzmi wręcz
zupełnie nieludzko i powiem szczerze, że nie sądziłam, że może tak
brzmieć gdy nie mam chrypy. Nie, żeby mi to aktualnie jakoś specjalnie
przeszkadzało...
Zbliżam się powoli do intruza, ani na chwilę nie spuszczając z niego
gniewnego wzroku; z moich nozdrzy unoszą się cienkie smużki czarnego
dymu, zaledwie marna namiastka wypełniającego mnie ognia.
Chłopak wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczyma, napierając
plecami na ścianę jaskini tak, jakby chciał przez nią przeniknąć lub ją
zwalić. Nie ma już dokąd uciec, gra skończona. Mam go.
- Ja tylko próbuję zadbać o twoje zdrowie! - oznajmia pospiesznie, gdy
dzieli nas zaledwie półtorej metra, i zmusza się do szerokiego, niezbyt
przekonywującego uśmiechu. - Naprawdę powinieneś...
Zbywam jego słowa pełnym pogardy prychnięciem.
- Och, no daj spokój! Trafiłem tu przypadkiem! - Tłumacząc się, chłopak
próbuje dyskretnie przesuwać się w lewo, w kierunku stalagmitu, za
którym uprzednio się chował. Zagradzam mu drogę ogonem, więc szybko
jednak rezygnuje z tego pomysłu. - Jestem pewien, że ty też się kiedyś
tak pomyliłeś. Każdemu się zdarza!
Przekrzywiam głowę i obrzucam go badawczym spojrzeniem, mrużąc lekko
oczy. Nie sądzę, by mówił prawdę, ale może jednak pozbawianie go życia
nie jest aż takim dobrym pomysłem? W gruncie rzeczy to jeszcze pisklę.
Ludzkie bo ludzkie, ale wciąż pisklę.
- Łaś - poprawiam chłopaka po dłuższej chwili lustrowania go wzrokiem, przysiadając.
Rzuca mi pytające spojrzenie.
- Łaś, nie łeś - powtarzam z rozbawieniem, pochylając łeb tak, że teraz
nasze oczy znajdują się na tej samej wysokości . - Jestem smoczycą. A
teraz powiedz mi jedno: skoro nie jesteś złodziejem, to co takiego
robisz w moim leżu?
<Z lekkim opóźnieniem, ale jest.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz