Od strony zachodniej nadlatywały ciemne chmury. Wtedy zobaczyłam to, o
co chodziło demonowi. Zaśmiałam się szyderczo, bo na ziemię zeskoczył
mały stworek.
- To jest to czego się tak boisz? – spytałam krztusząc się. Rakanoth pokręcił głową i spojrzał na mnie z politowaniem.
- Ach … Rakanoth. No tak myślałem, że cię tu spotkam. – zimny glos nie
należał już do kurdupla spod ziemi tylko do wysokiego czarnowłosego
mężczyzny. Niezręcznie zaszurałam nogą. Asmitus spojrzał na mnie
ciekawie.
- A ty moja pani? zawsze jesteś taka powierzchowna?
- Ja … - zastanawiałam się chwilę co odpowiedzieć – … nie raczej nie.
- Więc tak Rakanoth’ie jeśli nie jesteś zbyt zajęty. – położył nacisk
na ostatnie słowo – Mam dla ciebie robotę. W mojej okolicy zalęgli się
ci obrzydliwi Władcy Helados. – urwał jakby sądził, że to wystarczy.
Spojrzałam zaciekawiona na demona.
(Rakanoth?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz