Rakanoth pobiegł do dziewczyny.
- Kath!
Został odrzucony do tyłu. Nad nią zmaterializował się cień. Czuł jej ból. To było straszne. Dziewczyna nie radziła sobie z jego obecnością. Była za słaba. Zbyt delikatna. Ponownie powrócił do bransolety, wycofując się z jej umysłu. Nie chciał jej zabić. Nie miał zamiaru. Była z rodu Silencio! A ich zawsze szanował. Poza tym spotkali się przez przypadek. A może nie? Stłumił myśli i własne obawy. Skierował znaczną część energii na dziewczynę.
- Katharsis. - wyszeptał.
Nie odezwała się.
- Kath! Na stu diabłów masz walczyć! Albo cię pochłonę. Chcesz abym pożarł twojego brata? Zajmę się najpierw tym miłym... jak mu było? Krisar? Krimar?
- Krigar. - szepnęła.
- No właśnie. Pochłonę jego duszę zastępując demonem. Chcesz tego?
- Nie.
- No to otwórz do jasnej cholery oczy!
Skuliła się w sobie. Ogarnęła go rozpacz.
- Kath proszę. Nie chcę mieć cię na sumieniu. Jesteś... dobrą osobą. Pierwszą która ze mną porozmawiała od... wieków. Obudź się! - jej ciałem wstrząsnął skurcz bólu.
Otworzyła oczy. Rakanoth leciał z nią z niesamowitą szybkością mijając las poniżej. Zmierzał do Amsistusa. Czarownika który może okazać się jej jedyną nadzieją. Wiedział, że póki co nie może prosić o pomoc Desmodora. Jeszcze na to za wcześnie. Ale jeśli uda im się uśpić ponownie Garudę, wszystko będzie dobrze.
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz