.

.
.
.

piątek, 12 grudnia 2014

Od Raphaela - Cd. Rakanotha

Amatis siedziała w swojej komnacie, której pilnowało sześć mrocznych rycerzy. Próbowała wywołać w sobie wizję, by zobaczyć co z Charlottą. Słyszała już wieści Kokaireen i nie była zbyt zadowolona. Dlaczego Rakanoth musiał tam pójść?! Nagle usłyszała trzask i drzwi się otworzyły. Do środka wszedł zadowolonym z siebie krokiem Raphael.
- Słyszałem co się stało - powiedział.
- Raphaelu, błagam cię... - wyjąkała, patrząc na niego. - Zatrzymaj Rakanotha.
Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się chytrze. Nachylił się do dziewczyny i dotknął jej twarzy opuszkami palców.
- A co z tego będę miał.
- Moją dozgonną wdzięczność - powiedziała cicho - i przysługę.
Zastanowił się przez chwilę, po czym zniknął z cichym kliknięciem. Pojawił się w zielonym miejscu, otoczonym drzewami. Łąka po środku lasu wydawała się spokojna, a przynajmniej wydawałaBY się, gdyby nie wielki smok zabijający rycerzy. Sama Charlotte stała po środku wszystkiego, z przerażeniem wpatrując się w smoka.
- Dość tego, Rakhanocie! - Powiedział donośnym głosem, wchodząc stworowi w drogę. - Zmień się i zostaw ich. Nie warto.
- Ależ warto - wysyczał, wciąż pozostając w swojej formie.
- Rakhanocie - powiedział ostrzegawczo.
Nie wielu wiedziało, ale Raphaelowi blisko było do najwyższych demonów w sile, gdy naprawdę się wściekał. Jego oczy zabłysły na czerwono, pokazując jego wampirzy gen. Postawił nogę na pysku smoka, który tego nie zauważył, trzymając ręce w kieszeni.
- Dość tego - powtórzył i kopnął.
Smok poleciał trochę w górę. Raphael, w przeciwieństwie do reszty władców, nigdy nie zmieniał postaci. Tylko jego umiejętności i zdolności zmieniały się wraz z emocjami. Był na poziomie Rakanotha, a może i dalej. Nie chciał jednak walczyć z 'bratem'. Włosy wzleciały wraz z gorącym oddechem smoka. Nie zrobił mu jednak krzywdy, dzięki barierze.
- Skończ to! - Krzyknął zdenerwowany Raph. - Ona ma własne życie!
Zanim zdążył zareagować, Lotte przytulała się do jego pleców, obejmując jego klatkę.
- Dziękuje - wyszeptała i obróciła się.
Gdy to samo uczynił Raphael, zdążył tylko zobaczyć Charlotte znikającą wraz z Micahem, za pewnie z prośby Amatis.
- Widzisz?! To koniec! - Za pewne przechodzą już przez barierę!
Pozwolił, by smok znowu wykonał ataku, który uniknął z lekkim, ledwie zauważalnym, trudem. W końcu Rakanoth zmienił postać na ludzką i wydyszał, zmęczony przemianą.
- Czemu ty...
- Przestań, Rakanothcie. Ona nie była tego warta. Nikt nie jest - podszedł do 'brata' i położył mu rękę na ramieniu - chodźmy po Malthaela.

<Rakanoth? Malti? Desmi? XD Panie Demony, do akcji! :33>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz