.

.
.
.

wtorek, 9 grudnia 2014

Od Alastora - Cd. Annabeth

Czarownik zaśmiał się dziwnie.
- No to akurat kwestia sporna. - zjadł z apetytem kilka łyżek zupy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała ostro.
Przełknął szybko.
- Mmm nie zwracaj na mnie uwagi. Często plotę trzy po trzy. - dojadł do końca zupę i chwycił talerz z zamiarem umycia go.
Szybko się uporał i oparł o ścianę, oglądając przytulne wnętrze.
- Jak rozumiem mam zarezerwowany jeden taniec również z tobą? - zapytał z szerokim uśmiechem.
Ann spojrzała ostro.
- Zastanowię się.
- Rozumiem. - nie rozumiał ale nie dbał o to. Nigdy zbytnio nie potrafił rozszyfrować kobiecych sygnałów i kodów. - W takim razie lepiej będzie jak pójdę.
- Już?
- Nie żebym się czepiał, ale twój ojciec musi strasznie się męczyć stercząc pod tymi drzwiami. - mruknął wskazując wyjście kuchenne.
Dziewczyna rzuciła ścierkę i podbiegła do nich. Otworzyła z rozmachem, a zaskoczony mężczyzna wydając jęk wtoczył się do środka.
- Tato!
- No...co? A jak to jakiś psychopata?
- Nie mam tu za grosz prywatności! - wściekła się.
Alastor z trudem ukrył rozbawienie.
- Annabeth spokojnie, na jego miejscu pilnowałbym cię znacznie lepiej. Do zobaczenia na balu. - na złość jej ojcu pocałował dziewczynę w dłoń i wyszedł, zostawiając ich w ciekawej sytuacji.
Miał zamiar zająć się teraz sprawą Nessara. Wcale mu się to nie uśmiechało ale niestety, kapitan należał do bardzo niebezpiecznych typów których nie należano ignorować. Skręcił w boczną uliczkę i ruszył w kierunku strzeżonych bram prowadzących do wyższych partii Fronterizo.
Ukłonił się barwnym strażnikom którzy natychmiast go przepuścili. Rozpoznali go oczywiście, gdyż często przechodził tędy z załogą Kapitana Nessara. Gdyby tylko wiedzieli, że jest magiem miałby kiepski koniec. Znał na pamięć drogę do zostawionego statku. Był wspaniały, istne dzieło sztuki. Czarownik z błyskiem zazdrości w oku, oglądał zdobienia.  W końcu kapitan słynął z upodobania do kosztowności. Nie zatrzymany przez nikogo wkroczył na pokład.
- Alastor! Dawno cię nie było. - wykrzyknął radośnie Rodrick, bosman.
- Cóż, nie mam zamiaru tu zostawać. Kapitan miał dla mnie jakieś zadanie.
Starszy mężczyzna natychmiast spoważniał.
- Jest w kajucie.
Czarownikiem wstrząsnęły dreszcze. Nigdy nie dowiedział się dlaczego sama myśl pozostania sam na sam z dziwnym kapitanem wzbudzała w nim lęki. Wziął kilka wdechów i zapukał. Usłyszał cichy głos i wszedł. Drzwi zamknęły się za nim bezgłośnie, przenosząc do domeny "Ostatniego Poranka".

<Annabeth? :3 Co u ciebie słychać? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz