Uśmiechnęła się uspokajająco.
- Jest naprawdę pięknie. Ale...
- Ale?- spanikował mag
- Ale przecież najbardziej liczy się dobra zabawa, prawda?- zaśmiała się
Popatrzył na nią, a kąciki jego ust uniosły się.
- Tak, masz rację.- odparł po chwili
Reszta drogi minęła w ciszy i wymienianiu się spojrzeniami, a także śmiechem. Woźnica zatrzymał konie i karetę tuż przed lokalem. Wychodząc Alastor podał Ann dłoń. Srebrne Tchnienie była jedną z większych i zdecydowanie bogatszych gospód w okolicy. Budynek wyróżniał się bogato zdobionymi ścianami zewnętrznymi oraz ogrodem. Podeszli do zaskakująco wysokich drzwi. Mężczyzna otworzył je. Weszli do środka. Od razu poczuli mieszankę zapachów przeróżnych potraw i perfum. Rozbrzmiewała głośna, dość poważna muzyka, aczkolwiek idealna do tańca. Na parkiecie wirowały rozbawione pary. Więc dopiero przybyli zostali szybko rozdzieleni. Dwudziestolatka, mimo odmów z jego strony, pociągnęła jakaś niewiele starsza kobieta. Szybko zniknął Beth z oczu. Jednak sama nie mogła narzekać na brak towarzystwa, ponieważ dopadła ją siostra.
- Chodź do nas, ojciec się niecierpliwi.- rzekła Lara
- Tak, już. Wiesz dopiero co...
- Tak, tak. Pewnie obściskiwałaś się z tamtym chłopakiem w jakiejś ciemnej uliczce.- burknęła szesnastolatka
- Jesteś okropna. Nie powinnaś wymyślać własnych, nierealnych historii, które mogą doprowadzić do bardzo złych wydarzeń.- skarciła ją
Był pomiędzy nimi jedynie rok różnicy, ale wyraźnie było widać, która z nich jest starsza. Podeszły do rodziców rozmawiających z jakimś mężczyzną. Wydawał jej się znajomy, ale nie mogła odnaleźć go we wspomnieniach. Wyglądał na około trzydzieści lat. Wysoki, dobrze zbudowany, blond włosy ułożył dokładnie. Śmiał się, ale nie sprawiał wrażenia człowieka szczęśliwego.
- To jak? Pasuje ci taki układ?- zapytał rozbawiony do granic możliwości Samuel
- Oczywiście!- odpowiedział entuzjastycznie nieznajomy
Nikt nie zwracał na płomiennowłosą uwagi, więc z braku innego zajęcia zaczęła pić sok pomarańczowo-cytrynowy. Ignorowała rozmowę dorosłych, to był jej błąd. Wtedy mogłaby jeszcze jakoś zareagować, ale było już przesądzone.
- Annabeth...- zwrócił się do niej ojciec
- Hm?- łaskawie popatrzyła na niego
- To Jaster Mestori.- zaczął powoli, a nieznajomy ukłonił się- Wraz z twoimi osiemnastymi urodzinami weźmiecie ślub.
Zesztywniała. Szklanka wypadła jej z ręki, roztrzaskując się na miliony kawałeczków. Sok utworzył sporą plamę, tuż przed butami dziewczyny.
- Nie...- wyszeptała
- Ależ oczywiście, że tak. To bardzo dobra okazja.- nalegał Blade
Pokręciła głową.
- Nie.
- Tak, nie śmiej się więcej sprzeciwiać.
- Annabeth, robimy to dla twojego dobra.- dodała matka
Cofnęła się od nich o kilka kroków. Odwróciła się i zniknęła w tłumie. Zbierało jej się na płacz, nienawiść do potwora, który nawet nie zasługiwał na miano ojca, powiększyła swe rozmiary. Heterochromiczka przedzierała się przez tłum tańczących. Przy wyjściu minęła zdezorientowanego maga. Wybiegła z budynku, zatonęła w zieleni ogrodu. Zatrzymała się dopiero przy fontannie. Łzy płynęły strumieniami. Nerwowo ściągnęła niewygodne buty, potem drogą biżuterię. Wrzuciła je do wody, potem wpatrywała się w nią jak głupia. Co chwilę ścierała łzy.
- Tu jesteś!- dobiegł ją głos Alastora
Nic nie powiedziała. Z chęcią zeskoczyłaby teraz z wysokiego klifu, byleby uniknąć zaaranżowanego małżeństwa.
< Alastorze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz