Albert spojrzał na nią ze współczuciem.
- Przykro mi, ale przez to, że ją wcześniej nadwyrężyłaś niewiele mogłem teraz zrobić. - powiedział łamiącym się głosem.
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.
- Bogowie. - wyszeptała.
Do komnaty wszedł radosny Asmistus. Spojrzał na nich i usiadł z westchnieniem na sofie.
- Co jest? Ktoś umarł?
- Mistrzu! Katharsis ma poważny problem. - powiedział zirytowany Albert.
Asmistus spojrzał na dziewczynę z uwagą.
- Jesteś w ciąży?
- C...co?! Nie! - krzyknęła oburzona.
- Szkoda. Więc w czym problem?
- Moje nogi... - wyszeptała.
- Taaak, ładne są.
- Mistrzu skup się. Ona niedługo nie będzie chodzić. - powiedział Albert ze smutną miną.
Asmistus zagwizdał.
- Ciekawe. Ale przecież zawsze da się coś zrobić.
- Nie. - wyszeptał chłopak.
- Albercie wyjdź. - rozkazał nagle mag.
Chłopiec
spojrzał zdziwiony ale nie protestował. Wstał i skierował się do
wyjścia. Zamknął ostrożnie drzwi. Gdy zostali sami ,czarownik wstał i
podszedł do Katharsis. Spojrzała zaniepokojona.
- Co jesteś skłonna zrobić by znów chodzić? - zapytał.
Drgnęła i otarła ukradkiem łzy.
- Wszystko.
Uśmiechnął się strasznie.
- Nie kuś mnie. - powiedział siadając na podłodze naprzeciwko. - Pytam poważnie. Potrafię wiele ale to nie jest łatwe. Musisz sobie tego zażyczyć a potem zapłacić.
<Kath? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz