Charlotte spojrzała lekko zaniepokojona na demona, po czym uśmiechnęła się smutno, jakby do siebie. Myślała, że wciąż ją będzie pamiętał, tak jak ona przypomniała sobie podczas wizji. Najwidoczniej myliła się.
- Dlaczego? - Spytała cicho, poprawiając odruchowo maskę - ponieważ nie wierzę, że jesteś zły. Narażałeś dla mnie życie, a następnie wypuściłeś przez barierę.
- O czym ty... to pierwsze wcale się nie wydarzyło - skrzyżował ręce na piersi.
- Wydarzyło się, Malthaelu. W twoim zamku. Potwierdzi to również Amatis. Na wyrocznie takie czary nie działają.
- Skąd wiesz o...
- Mówiłam już, Aniele Ciemności. Spotkaliśmy się już - chwyciła go za dłoń, którą naprowadziła na posiniaczoną już leciutko szyję - ty mi to zrobiłeś.
W jego oczach wciąż było niezrozumienie. Lotte westchnęła cicho i odsunęła się trochę. Schyliła głowę i odwróciła wzrok.
- Widzę, że zaproszenie cię tutaj było błędem. Zapewne wysłałeś Raphaela? Tak, on to lubi - spojrzała na niego z bólem w oczach - żegnaj, Malthaelu. I obyśmy się nie spotkali... tak to powiedziałeś, prawda?
Chwyciła fałdy sukni i zaczęła wracać do sali bankietowej. Dwukolorowe tęczówki lśniły, kiedy szła w blasku księżyca. Musiała znaleźć jakieś miejsce i pozwolić sobie odpłynąć do wizji. Ale gdzie? Tu nie było nikogo. Zachwiała się na nogach, czując wdzierające się obrazy do głowy.
<Maltiś? ^^>
- Dlaczego? - Spytała cicho, poprawiając odruchowo maskę - ponieważ nie wierzę, że jesteś zły. Narażałeś dla mnie życie, a następnie wypuściłeś przez barierę.
- O czym ty... to pierwsze wcale się nie wydarzyło - skrzyżował ręce na piersi.
- Wydarzyło się, Malthaelu. W twoim zamku. Potwierdzi to również Amatis. Na wyrocznie takie czary nie działają.
- Skąd wiesz o...
- Mówiłam już, Aniele Ciemności. Spotkaliśmy się już - chwyciła go za dłoń, którą naprowadziła na posiniaczoną już leciutko szyję - ty mi to zrobiłeś.
W jego oczach wciąż było niezrozumienie. Lotte westchnęła cicho i odsunęła się trochę. Schyliła głowę i odwróciła wzrok.
- Widzę, że zaproszenie cię tutaj było błędem. Zapewne wysłałeś Raphaela? Tak, on to lubi - spojrzała na niego z bólem w oczach - żegnaj, Malthaelu. I obyśmy się nie spotkali... tak to powiedziałeś, prawda?
Chwyciła fałdy sukni i zaczęła wracać do sali bankietowej. Dwukolorowe tęczówki lśniły, kiedy szła w blasku księżyca. Musiała znaleźć jakieś miejsce i pozwolić sobie odpłynąć do wizji. Ale gdzie? Tu nie było nikogo. Zachwiała się na nogach, czując wdzierające się obrazy do głowy.
<Maltiś? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz