Dziewczyna wciąż była w szoku. Desmodor wyczuł, że nadal drży więc mimo wcześniejszej ostrości tonu i wzroku objął ją. Wtuliła się do niego. Tamte chwile chodź bardzo krótkie wprawiły ją w osłupienie i wywołały strach
-Ja.. ja tylko chciałam dostać się tutaj-powiedziała mając na myśli ogród-I ukryć się gdzieś między drzewami....
Nie wiedziała nawet kiedy, ale z jej oczu lały się łzy, wsiąkające w płaszcz Władcy. Desmodor westchnął cicho
-No już.. spokojnie..
Podniosła głowę by na niego spojrzeć. Mężczyzna uśmiechał się do niej łagodnie i jednym szybkim ruchem starł jej łzy. Przygryzła wargę, a ten rozpoznał ten gest. Nigdy chyba nie widziała w nim takiej łagodności.
Władca schylił się i ucałował ją w czoło widząc, że nadal szlocha
-Ciiii....-wyszeptał ponownie ją obejmując-Jest już dobrze...Jesteśmy w ogrodach tak...
Nawet jego głos przybrał melodyjnego i łagodnego wydźwięku. To wszystko działało na młodą uzdrowicielkę bardzo uspokajająco. Jej mocno bijące jeszcze chwilę temu serce uspokajało swoje tętno.
Clary otarła łzy i wreszcie odczepiła się od niego, zostawiając na jego ubraniu ślad po łzach.
-Przepraszam-szepnęła patrząc mu prosto w oczy
-Nic się nie stało...
-To było takie straszne...mam nadzieję, że już nigdy moja noga tam nie postanie!
(Des?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz