Dziewczyna prychnęła cicho i odwróciła głowę tak by uniknąć kontaktu wzrokowego z narzeczonym.
-Ja na prawdę cię przepraszam...-zaczął się tłumaczyć jednak widząc, że
nie przynosi to efektu westchnął cicho-Ja naprawdę rozumiem, że cierpisz,
ale...
-Rozumiesz?-zaśmiała się ironicznie-Raczej nie...Cała historia się znów
powtarza, ale tym razem Lili nie została porwana, a wyrzucona przez
mojego ukochanego. Za ile znów się zobaczę z siostrą? Pięć? Czy raczej
dziesięć lat? Znów trafiła gdzieś daleko, zabrałeś nam możliwość
utrzymania kontaktu, a przecież sam widziałeś ile czasu z nią spędzam.
-Nie wiedziałem, że to twoja siostra-odejmował kolejne próby- Clary..proszę..
-Na pewno ci powiedziała o tym fakcie, wiem to. Twoja głupia duma nie
pozwoliła ci na zmianę decyzji bo co by inni pomyśleli, tak? Niestety
teraz jest za późno na odwrócenie tego..i wątpię czybyś chciał to
naprawiać....
Wstała z miejsca i nerwowo chodziła po sali. W końcu zatrzymała się i
spojrzała na Desmodora. Wciąż siedział na podłodze naprzeciwko krzesła.
Wyglądał na zbite szczenie, świadome swoich błędów i żałujące ich.
-Na prawdę...Przepraszam...-westchnął cicho-Nie chciałem wyrządzić ci
takiej krzywdy. Nie wiedziałem, że zostałyście rozdzielone, nie
wiedziałem, że jesteście siostrami. Masz rację, że byłem dumny i teraz
nie da się tego zmienić, ale żałuje tego...
Clarissa mimo ciągłego bólu związanego z tą sytuacją złagodniała. To
prawda, że nigdy nie potrafiła gniewać się na kogoś dłużej niż pięć
minut choćby nie wiadomo jak wielka krzywda byłaby jej wyrządzona.
Podeszła do niego i usiadła obok, na podłodze. Des spojrzał na nią, a ta
wzięłą jego twarz w dłonie i pocałowała w usta. Mężczyzna najwyraźniej
nie spodziewał się takiej reakcji..
-Choćbyś nie wiem jak głupio postąpił i jaką krzywdę mi wyrządził,
jestem stanowczo za łagodna..Ale to z jednej prostej przyczyny. Ponieważ
ja na prawdę cię kocham...
(Des?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz