Otaczała ją ciemność, która z każdą chwilą ustępowała miejsca blaskowi. Niesamowita jasność raziła ją tak, że dziewczyna musiała zamykać oczy. Na oczątku nie wiedziała gdzie jest jednak gdy tylko obraz wyostrzył się rozpoznała mały i skromny dom rodzinny osadzony na uboczy niewielkiego kupieckiego miasteczka. Clarissa ujrzała też samą siebie, w wieku 12 lat. Siedziała smutna przy oknie , a nad nią stała pilnująca jej matka. W tamtych dniach często spoglądała rzez okno na biegających wesoło rówieśników i wzdychała melancholijnie. Nie mogła do nich dołączyć czego tak bardzo żałowała.
-Clarisso?- powiedziała niepewnie mama-Muszę wyjść. Za raz przyjdzie do ciebie pani Woyel, dobrze skarbie?
Dziewczyna skinęła obojętnie głową. Nie robiło jej to czy sąsiadka zaopiekuje się nią czy też zostanie sama co też w tej sytuacji było niemożliwością. Mała dziewczynka odeszła od okna by położyć się w łożu. Znów źle się poczuła. Rodzicielka spojrzała z troską na swe dziecko.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze.. Damy radę-uśmiechnęła się lecz bez przekonania
-Czy ja umrę?- te słowa tak nagle padły z jej ust-Czy już nigdy nie będę mogła bawić się z innymi? Nie zobaczę już Madge i innych?
-Oczywiście, że nie umrzesz Zobaczysz… jeszcze trochę iż znów będziesz mogła być z rówieśnikami
Obraz powoli znikał, a zastąpił go kolejny: obrazy jej dawnych przyjaciół. Clarissa uśmiechnęła się do swoich wspomnień jednak po chwili znowu stała się smutna. Kolejną wizją była bowiem śmierć rodziców.
~~~~~`
Jakiś czas później osłabiona dziewczyna delikatnie otworzyła oczy.
-Des?- spytała zamazaną postać siedzącą obok.
Nie odezwała się. Gdy jednak przetarła oczy widziała już dokładnie
-To pan.. Panie Kapitanie-mruknęła cicho i jęknęła gdyż zakręciło jej się w głowie
(Nessek?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz