Kapitan spojrzał na nią z dziwną miną. Czy jej się zdawało, że w lodowatych oczach dostrzegła iskierkę? Nieee...
- Jak się czujesz? - zapytał prostując obolałe plecy.
- Ja... nie wiem. - westchnęła, dotykając drżącą ręką czoła.
- Wiesz co ci jest? - poprawił futro którym była przykryta.
Spojrzała gdzieś w bok.
- Podejrzewam.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś chora? Może wtedy... no nie wiem... - pokręcił głową zirytowany.
- Co, wypuściłbyś mnie? - szepnęła.
- Nie.
- No właśnie.
Wstał i podszedł do małego, zdobionego stolika na którym stała karafka z błękitnym płynem. Znajdowali się w sporej, jasnej kajucie z wielkimi oknami za którymi widać było morze. Dziewczyna leżała na wielkim łożu z baldachimem. Nieopodal ustawiono rzeźbione biurko zawalone mapami. Regały wręcz uginały się od książek i zwoi. Była u niego w kajucie.
Kapitan wlał płyn do kieliszka i wrócił do niej. Ostrożnie uniósł dziewczynę do pozycji siedzącej.
- Musisz to wypić.
- Co to jest? - skrzywiła się czując mocny zapach ziół i mięty.
- Eliksir dzięki któremu jeszcze żyjesz. Musimy znaleźć anioła. Ale łatwo nie będzie. Ostatnio żadnych nie widziano. - powiedział i przytknął kieliszek do jej ust.
Wypiła łyczek.
- Ohydne. - wyszeptała.
- Wiem, w końcu ... - ugryzł się w porę w język aby nie powiedzieć co jest składnikiem eliksiru. Sporo mu krwi utoczyli i czuł się bardzo osłabiony.
- Po prostu mnie wypuść i zapomnij.
- Nie. - warknął zmuszając ją do drugiego łyku. - Możemy załatwić ci upadłego anioła? Czy to podziała? Wiem gdzie jest jeden.
<Clarisso? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz