Władca przysiadł przy jej łóżku. Chwycił delikatnie dłoń dziewczyny. Przebiegał palcami po jej skórze.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Co się stało? - rozejrzała się lekko nieprzytomnym wzrokiem.
- Jeden z wojowników cię zaatakował. - powiedział spokojnym, bardzo wyważonym głosem.
Po co miał jej mówić, że głupiec który to zrobił już pożałował dnia w którym wstąpił do jego szeregów. Zastosował wyjątkowo paskudny sposób przypomnienia, że uzdrowicielki są dosłownie nietykalne.
Dziewczyna spojrzała przytomniej.
- Tak, już pamiętam. Ale to nie jego wina. - pokiwała głową, ale zaraz się skrzywiła z bólu.
Delikatnie ucałował jej dłoń.
- Nie martw się tym teraz. Już ja dobrze wiem co należy z takimi robić.
Zrobiła wielkie oczy i wyrwała dłoń.
- Zaraz... zabiłeś go?!
Wzruszył niedbale ramionami.
- Jeszcze żyje, ale już błagał o śmierć.
- Co?!
- Wiesz co dzieje się z dremorą po śmierci ciała?
Pokręciła przecząco głową z wyrazem zagubienia i chyba przerażenia.
- Nie umiera. Jej dusza jest odsyłana do najdalszego kręgu piekieł, a stamtąd musi rozpocząć wędrówkę do naszego świata przechodząc przez każdą domenę. Czasami trwa to lata, dziesiątki a nawet setki. My nie umieramy kochanie. Więc nie żałuj jego losu, zasłużył na gorszy.
<Clarisso? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz