Iskra uśmiechnął się nieśmiało, delikatnie ściskając wyciągniętą dłoń dziewczyny.
- Galzra - przedstawił się, po czym wskazał stojącego obok niego maga. - A to mój przyjaciel, Mycach Silenthill.
Mycach prychnął, splatając ręce na piersi i celowo odwracając głowę, by
dać do zrozumienia, że wciąż jest wściekły i że nie ma zamiaru rozmawiać
z dziewczyną, która posłała go na ziemię. Smok skulił się, wciskając
głowę między ramiona. Nie lubił, kiedy jego kompan się wściekał, nawet
jeśli ta złość nie była skierowana na jego osobę.
- Musisz mu wybaczyć - bąknął, znów zwracając się do Lu. - Jest strasznie dumny.
Dziewczyna skinęła głową, przyglądając się uważnie nekromancie, jakby
próbowała przejrzeć jego myśli. Mężczyzna w odpowiedzi rzucił jej
spojrzenie, od którego cierki przechodziły po plecach. Potem podobnym
wzrokiem spojrzał na Galzrę, co sprawiło, że ten skulił się jeszcze
bardziej, wyglądając jak ktoś oczekujący ciosu.
- Nigdzie nie idziemy - warknął mag, odwracając się. Już chciał odejść, ale Iskra złapał go za ramię.
- Daj spokój, przeprosiła - odezwał się głosem niepokojąco
przypominającym głos niewinnego, nieświadomego dziecka. - I chce ci to
wynagrodzić. Co ci szkodzi raz być miłym?
Po chwili zastanowienia dorzucił ciche "proszę", które, w połączeniu ze
wzrokiem godnym psa żebrzącego o jedzenie, najprawdopodobniej całkowicie
złamało nekromantę, ponieważ mężczyzna westchnął ciężko, wznosząc oczy
ku niebu.
- Dobra - mruknął, z wyraźną niechęcią zwracając się z powrotem ku
dziewczynie, ale nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem. - Niech
ci będzie.
Iskra podziękował mu kolejnym nieśmiałym uśmiechem, po czym taki sam posłał czekającej na nich Lurinnie.
<Krótkie 'cuz Franz idzie na lodowisko. Może wrócę mając wszystkie zęby.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz