Krigar wpatrywał się w całą scenę z przerażeniem. Nie spodziewał się przecież, że śliczna istotka będzie zdolna do takich okropieństw. Cóż, mylił się. Uskoczył w bok przed jednym z pnączy, ale potknął się i wylądował w wodzie. Przez chwilę zupełnie nic nie widział. Usłyszał za to krzyk brata. Tego było już za wiele. Poczuł dziwną, wzbierającą w nim wściekłość. Nie zdołał na szczęście nic zrobić gdyż Dante pociągnął go w tył, w stronę brzegu.
- Ruszaj się! - wrzasnął mu w ucho.
- Ale...
- Nie gadaj tylko tnij! - krzyczał i coś mu podał.
Wszędzie wokół panował istny chaos. Kolczaste pnącza latały w powietrzu, tnąc niemiłosiernie. Dante zostawił brata aby pomóc Kath która była w koszmarnej sytuacji. Została zmuszona do zaskoczenia z gałęzi i wylądowania w jeziorze. Pnącza oplatały jej nadgarstki i szyję. Zaczęły sukcesywnie podtapiać. Dacarath wyrzucił krótkie ostrze w kierunku nimfy. Niestety spostrzegła zagrożenie w porę i zatrzymała, przywołując zbitą ścianę pnączy.
- Niech cię zaraza weźmie. - syknął wojownik tnąc rośliny oplatające Kath.
Dziewczyna uniosła się z trudem, kaszląc strasznie. Zaraz jednak górę wziął instynkt wojownika i zaatakowała sprawnie. Gdyby Dante miał na to czas, poczułby dumę. Stanęli plecami do siebie i bronili się zajadle. A Krigar?... cóż, nie bardzo wiedział co zrobić. Cała sytuacja go przerastała i przerażała. Ściskał kurczowo niewielki miecz, z szeroko otwartymi oczami. Nagle spostrzegł, że nimfa wyszła z wody i z szerokim uśmiechem zmierza w jego stronę.
- Uciekaj! - wrzasnął Dante.
Chłopak nie mógł się jednak ruszyć. Wpatrywał się w nią z zafascynowaniem. Gdy jedno z pnączy zacisnęło się boleśnie na jego nadgarstku wytrącając miecz, oprzytomniał.
- Dlaczego to robisz?! Nic ci nie zrobiliśmy. - powiedział, próbując się wyrwać.
Istota zaśmiała się dźwięcznie.
- Bo mogę.
Ponownie ogarnęła go fala wściekłości. Woda w pobliskim jeziorze została pokryta dziwnym, zielonym nalotem. Pnącza puściły z sykiem. Bardzo rzadko czuł wściekłość i wtedy działy się dziwne rzeczy... Ziemia zadrżała nieco, jakby w proteście. Nimfa spojrzała zaciekawiona. Drzewa dosłownie z jękiem odsunęły się od Krigara, jakby chciały uciec. Chłopak wpatrywał się w to zaskoczony. Zaraz potem okolicą wstrząsnął straszliwy ryk dobiegający z wody która zaczęła bulgotać. Utworzyły się w niej zielone wysepki, poruszające się i rosnące z każdą chwilą. Dziwne stworzenia, złożone z mułu, patyków, zgniłych liści i błota, natychmiast rzuciły się do ataku. Tyle, że chciały unicestwić wszystkich, z wyjątkiem Krigara.
<Selene? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz