Malthael sprawnie pożegnał się z władcą i ruszył z pozoru inną drogą. Zaraz potem tak wykręcił, że dziewczyna zderzyła się z nim wychodzącym zza zakrętu.
- No proszę, jaki ten pałac mały. - powiedział, podtrzymując ją za ramiona.
Poczuł przyjemne ukłucie jej strachu. Ściskała kotka który wczepił się w nią pazurkami.
- Puść mnie.
- Kim jesteś? - zapytał nie spełniając prośby.
Lepiej dla niej aby to nie było żądanie, gdyż jak sam twierdził nikt mu nie rozkazywał.
- Uzdrowicielką.
- Mhm jasne. Chodzi mi kim jesteś dla niego. - mruknął chwytając jej luźny lok.
Drgnęła zdenerwowana.
- Nie rozumiem.
Wściekły pchnął ją na ścianę a kotek miauknął żałośnie.
- Mów prawdę albo nikt cię już nie znajdzie. - warknął dobywając zakrzywionego ostrza i przystawiając do jej łabędziej szyi.
Wpatrywała się w demona szeroko otwartymi oczami.
- Zostaw mnie! - krzyknęła przerażona.
Zapewniła mu wspaniałą ucztę. Nagle spostrzegł, że ściana za nią zmieniła formę, a dziewczę z cichym jękiem wpadło w ramiona innego Władcy. Rakanoth odsunął ją nieco i spojrzał na Malheura.
- Kogo znów tyranizujesz?
- Nie ciebie więc spadaj.
- To uzdrowicielka bracie. Zostaw ją w spokoju. - warknął Rakanoth.
- Nieee, denerwujesz mnie już od samego początku. Uważaj, nie zawsze będziesz w pobliżu. - powiedział, odchodząc.
<Clarissa? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz