Li przesunął się nieco bliżej jej. Nie mógł zrobić tego cicho gdyż ciągnął po pokładzie wielkie kule które zgrzytały paskudnie.
- Przepraszam za nie. Są... - skrzywił się nieco. - Irytujące.
Położyła mu rękę na ramieniu. Jakby chciała pocieszyć. Uśmiechnął się.
- Musimy coś zrobić z tym głosem. W końcu to koszmar jest. Nie chciałbym być pozbawiony możliwości słyszenia twojego śpiewu.
Uśmiechnęła się lekko. Nigdy przecież nic takiego nie słyszał. Ale jak to Li, musiał być miły.
- Chętnie bym ci pomógł. Ale... - opuścił głowę z bólem. - Nie mam wystarczającej mocy. Wiem kto mógłby.. tylko, że on jest bardzo trudny. W sensie, nie idzie łatwo się z nim dogadać.
Meg usiadła na pobliskiej beczce i ułożyła głowę na złożonych rękach. Była taka smutna, że serce Li wręcz krzyczało z rozpaczy. Przykucnął naprzeciwko dziewczyny. Już chciał jej pokazać jakąś zabawną sztuczkę, ale usłyszał głos Nessara. Kapitan powolnym, pewnym krokiem przemierzał pokład. Był jak cień Meg. Tam gdzie ona musiał być i on. Dziewczyna wpatrywała się przerażona.
- Kapitanie. - Li skrzywił się nieco.
- Li, a ty znowu tutaj? - udał zdumionego.
- Taaak, chce wybłagać możliwość latania.
- Wykluczone. - uciął szybko rozmowę i oparł się o reling obok Meg. - Nie martw się. Niebawem dotrzemy do miasta.
- Dokąd lecimy? - zainteresował się więzień.
- Do pewnego maga.
- Chyba nie... - zbladł wiedząc, że będzie ciężko.
- Asmistus Nevalos to wielki czarodziej.
- I potwór. - dokończył Li. - Może zrobić jej krzywdę.
- Nie pozwolę na to. - odparł z prostotą kapitan.
- Nawet ty nie dasz rady...
Ponownie mu przerwał.
- Nie denerwuj się Li. Mi pozostaw dbanie o bezpieczeństwo Meg, a sam zajmij się czymś innym.
<Meg? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz