Dziś był piękny dzień targowy i nawet w Muspelheimie w końcu panowały nieco radośniejsze nastroje. Wszyscy ze niecierpliwieniem oczekiwali karawan wyładowanych wielorakimi towarami. Przez trudne umiejscowienie, Krainy Ognia nie były często odwiedzane. Jedynie raz na miesiąc otwierano granice i przepuszczane wozy. Na wielkim rynku w stolicy od rana przygotowywano stoiska i wykładano towary. Można było kupić praktycznie wszystko i często niestety po wygórowanych cenach.
Lilith wraz z siostrą Clarissą mijała tłumy ludzi i demonów. Ubrana była w nieco wysłużony płaszcz w kolorze ciemnej zieleni.
- No to może spotkasz się dziś z Rakanothem? - zapytała Clarissa.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - szepnęła.
- Powi... - przerwała gdyż ktoś popchnął Lilth uciekając przez tłum.
Dziewczyna upadła z jękiem w pył.
- Hej! Uważaj! - krzyknęła Clary ale prawdopodobnie złodziej już zniknął.
W takie dni było ich pełno. Liczyli na łatwy zarobek. Zaraz potem minęło je dwoje strażników, kroczących groźnie. Clarissa pomogła jej wstać.
- Nic ci nie jest?
- Nie to tylko otarcie. - westchnęła otrzepując płaszcz.
Na szczęście szybko zapomniały o zajściu, zbyt zajęte wybieraniem spośród tylu ofert. Lilith podeszła do niewielkiego straganu za którym stary mężczyzna, nieco już zgarbiony. Wystawił różne śmieci.
- Coś dla panienki?
- Tylko oglądam . -szepnęła schylając się do błyskotek.
Były stare i pokryte osadem. Przymierzyła kilka pierścionków, zbyt wielkich i ordynarnych. Już chciała odejść ale sprzedawca widząc, że może zarobi, zatrzymał ją.
- Chwila panienko, mam tu jeszcze kilka. - wyjął szkatułkę z dodatkowymi błyskotkami.
Wśród nich błysnął pierścionek z intensywnie niebieskim kamieniem. Zaraz jednak przygasł, ponownie szarzejąc.
<Lilith? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz