Smok prychnął gniewnie.
- Potrafię sztuczki.
- Co proszę? - kąciki jej ust podskoczyły lekko ku górze.
- Nooo o, zobacz tę. - powiedział i na jej oczach zamienił się w małego pieska o białym futerku.
Dziewczyna otworzyła usta ze zdumienia.
- To... ciekawe. Ale...
- Co? - ponownie był smokiem.
- Nie jest sztuczką tylko magią.
- Na prawdę? - wydał się zmartwiony. - Nie pomyślałem o tym.
- Nie martw się tak. Przecież jesteś dzikim smokiem. Wy nie musicie potrafić skakać i tańczyć na piłce.
Spojrzał z nowym błyskiem w oku.
- Moment, ale tańczyć umiem! - wstał i zachwiał się zaraz.
Zacisnął zęby gotowy pokazać, że jednak się może nadawać.
- Nie! Ty masz odpoczywać a nie... tańczyć. - zaśmiała się bo scena była dość komiczna.
Wielki, latający gad chcący odtańczyć przed nią nie wiadomo co.
- Ale...
- Potem mi pokażesz. - uspokoiła go.
- Obiecujesz, że popatrzysz? - zapytał dla pewności.
- Chyba nie mam wyboru. Pewnie byś mnie zjadł. A właśnie co jesz? Bo kozy nam się skończyły.
Przekrzywił łeb zastanawiając się co odpowiedzieć. Prawdę czy nie? W sumie co szkodzi?
- Jestem wegetarianinem i gdyby to nie był problem... - zaczął niepewnie.
<Lurinna? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz