- Zaczekaj.- zawołała Lien łagodnie. Micah powoli przystanął i obrócił się, unosząc brwi w pytającym geście. - Jacy właściciele? Święty spokój? Posłuchaj mnie uważnie, bo powtarzać nie będę. Wszyscy, którzy uczęszczają do Akademii, nieważne czy jako członkowie, czy sympatycy, tak ja Erin są ze sobą związani i przynależą tu, by chronić innych i doskonalić swoje umiejętności. Wypełniamy zlecenie, lecz także bronimy bezbronnych przed niebezpieczeństwami z góry. Zasady są jasne, a ty je znasz. Smok, człowiek czy zmiennokształtny leżą na tej samej linii szacunku i wartości. Nie ma mowy o posiadaniu kogoś, bo posiadanie żywej istoty jest niemożliwe. Nawet w przypadku kanarka, czy szynszyla jest to tylko ograniczanie wolności, a zwierzę trzymane w klatce nie jest nasze! Myślisz, że dlaczego przeszło tysiąc lat temu zmodernizowano tutaj system nauczania? Bo gdyby tego nie zrobiono smoki wykończyły by ludzi, lub odwrotnie. Jeźdźca i smoka łączy niezwykła więź, która podtrzymuje ich życie i wzmacnia. Nigdy nie powiedziałam, że Temeraire jest mój, bo nie mam do tego prawa! Więc nie zarzucaj nam czegoś, z czym nigdy się nie zetknęliśmy. Kiedy jesteś smokiem, osoba która cię dosiada jest dodatkową parą oczu i chroni twój grzbiet przed ewentualnym abordażem. Natomiast jeśli udajesz się do miasta, jeździec wzbudza większe zaufanie niż sam smok, bo jest bliższy ludziom. Jeśli tego nie rozumiesz, nie wiem czego tu szukasz. No i po co przybyłeś do Akademii jeśli według ciebie wszystko już potrafisz? Zastanów się i odpowiedz, gdy będziesz gotów. - Lien wskoczyła na grzbiet Temeraire'go i odleciała do Akademii.
<Micah? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz