Demon spojrzał na nią z niesamowitym zdumieniem. Z początku nawet nie wiedział co odpowiedzieć.
- Jeszcze nikt do mnie nie wrócił. - wyszeptał wpatrując się w dziewczynę jak w obrazek.
Uśmiechnęła się ciepło ale zaraz pogroziła mu palcem.
- Masz obiecać, że nic mi się nie stanie.
Kiwnął głową. Jego dotąd ciemne oczy przybrały pięknie fioletowego blasku.
- Nikt nie będzie takim samobójcą aby cię skrzywdzić gdy będziesz przy mnie. - powiedział wstając z nową energią.
Oślepiło go słońce i wzniósł skrzydła aby zakryć twarz. Podał jej dłoń. Przyjęła z niejakim ociąganiem.
- Potem mnie wypuścisz?
- Nieee, ożenię się z tobą.
- CO?! - krzyknęła odskakując.
Zaśmiał i rozwinął skrzydła a wokół zawirował mrok.
- Spokojnie moja muzo. Tylko żartowałem. Chodź. Musimy wstąpić jeszcze do mojego zamku. Nie pójdę na bal pół ślepy.
Nim zdążyła zareagować przyciągnął ją do siebie i zastosował teleportację. Świat na chwilę zniknął pochłonięty przez ciemność. Zaraz potem znaleźli się w pięknie urządzonym wnętrzu zamczyska, w głębi Nilfheimu. Demon puścił ją niechętnie i ruszył do sporej szafy wypełnionej leczniczymi maściami.
- Gdzieś tu ją miałem. - szeptał i po chwili z triumfalnym okrzykiem wydobył słoiczek z błękitnego szkła.
<Rosalie? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz