Rakanoth zaśmiał się nie mogąc uwierzyć w słowa czarownika.
- Asmistusie! Od kiedy zmieniłeś front? Zawsze nam odmawiałeś gdy chcieliśmy cię zwerbować w szeregi Przymierza Przeklętych.
Mag skrzywił się nieznacznie i wskazał na piękne słoneczne niebo.
- Widzisz?
- Mhm.
- W taką pogodę mam iście destrukcyjny humor. Poza tym ostatnio zaszli mi porządnie za skórę. Wyeliminuj ich, a ja sobie popatrzę. - powiedział idąc wolnym krokiem w stronę pobliskich drzew.
Nicole spojrzała zaskoczona.
- Dziwny jest.
- Jak to mag. Ale dostarczył nam dodatkowej zabawy. - powiedział zadowolony. - Przyłączysz się, czy wolisz zabijać żałosnych wieśniaków?
Asmistus siedzący nieopodal wzniósł nagle palec a Nicole i Rakanotha oplotły złote nici.
- Co ty wyprawiasz! - wrzasnęła.
- Małe zabezpieczenie aby nie było zbyt łatwo. - zamruczał zadowolony.
- Asmistusie, przecież chcesz ich śmierci. Po co nam utrudniać? - zapytał Rakanoth wiercąc się straszliwie.
Nie mógł jednak rzucić żadnego zaklęcia.
- Taaak, ale musimy nieco wyrównać szanse. Ich jest raptem trzydziestu, was dwoje. Zmietlibyście wojowników. A tak nie będziemy się przecież bawić. - pokręcił zniesmaczony głową. - Zakazuję wam używać magii z wyjątkiej podstawowych zakęć. - wyszeptał słowa straszliwego zaklęcia a na nadgarstkach demonów zabłysły runy. - Jak wykonacie swoją robotę zdejmę klątwę.
<Nicole? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz