Niech go gonią, mimo, że słońce straszliwie pali. Zamknął oczy klnąc cicho. Ból był niemal nie do zniesienia. Musiał wytrwać. Ratować załogę... Meg. Otworzył oczy i skręcił w pobliskie latające góry. Tam łatwiej wymanewruje przeciwników. Wiedział, że Rodrick nie jest głupi i opuści zakazane rejony. Ufał mu.
Co się stanie z Meg gdy zginie? Potrząsnął głową odpędzając straszliwe myśli. Poczuł falę gorąca gdy jeden z napastników zionął ogniem. Zrobił zwinny unik i przybrał formę nietoperzy. Wniknął do małych jaskiń, a smoki ryknęły wściekle, wbijając pazury w powierzchnię.
Nessara ogarnęła ciemność. Słabość i mrok, ból... czuł tylko je. Zamknął oczy gdzieś w głębi jaskiń i czekał na noc, aby spróbować wrócić.
~~*~~
Kapitan obudził się idealnie o zachodzie. Gdy się rozejrzał widział w ciemnościach najdrobniejsze szczegóły. Smoki nadal tam były. Będzie musiał jakoś uciec. Skupił resztki sił i przywołał dwa, niewielkie gargulce o szafirowych oczach. Wskazał wylot jaskini. Ruszyły, a smoki z rykiem za nimi. Droga była wolna. Straszliwie popalony i ranny, rozwinął skrzydła i rozpoczął poszukiwanie statku. Od zawsze łączyła go z nim więź. Dopiero po dwóch godzinach odnalazł Ostatni Poranek. Na szczęście nie wydawał się uszkodzony. Na usta kapitana wyszedł lekki uśmiech wyglądający raczej makabrycznie. Wleciał na pokład rozwalając kilka beczek. Rodrick podbiegł do niego.- Kapitanie.
Został chwycony mocno za gardło. W tej formie Nessar nastawiony był na zabijanie. Nie potrafił się zbytnio hamować. Jeśli był zły dawał temu upust, jeśli czegoś chciał, dostawał.
- Ster na miasto - wycharczał wściekły.
Rodrick z trudem uwolnił się od pazurzastej dłoni i wydał rozkazy. Potem niepewnie czy mu wolno, chwycił wampira pod ramię i zaczął prowadzić do kajuty. Meg miała najwyraźniej mieć raczej straszne spotkanie z rannym wampirem.
<Meeeg? ^o^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz