.

.
.
.

niedziela, 28 grudnia 2014

Od Vigo Cd Lumen

Smok szybko dotarł do  miejsca, gdzie po raz ostatni widział dziewczynę z Płomiennym. Bezwiednie przeszukał bystrym okiem polankę i pobliskie zarośla w poszukiwaniu złotego połysku. Odetchnął wreszcie z ulgą, zatrzymała pierścień, więc może... Potrząsnął łbem, by rozproszyć myśli atakujące jak stado wściekłych komarów w letni wieczór. Skupiając się z trudem, przymknął oczy, poszukując znajomej woni. Lekki wiatr przyszedł mu z pomocą, wyczuł delikatną, słodką woń kruszynki i nieco ostry zapach pierza feniksa. Na pysku gada pojawił się rozmarzony uśmiech. "Już wkrótce cię złapię i nie wypuszczę". Ze złowrogim błyskiem w oku wzbił się w powietrze i pomknął za tropem jak myśliwski pies za ofiarą. Tak jak podejrzewał, Lumen wróciła na miejsce niedoszłej zasadzki. Może spodziewała się znaleźć kilka własnych drobiazgów pozostawionych podczas ucieczki? Krążył chwilę na znacznej wysokości, by nie wypatrzył go nikt z ziemi, sam miał stąd doskonały widok, dzięki smoczym zdolnościom. Wreszcie zdecydował się wylądować wśród wyjątkowo bujnej roślinności i przeszukać teren w mniej rzucającej się w oczy formie. Jeśli czarnoksiężnikowi zależało na ukaraniu byłej uczennicy to nie odpuści tak łatwo. Prawdopodobnie jego ludzie lub stwory rozproszyły się po lesie i przyczaiły. Nie ustąpią, dostrzegł to w ich oczach podczas pierwszego spotkania. Czuli zbyt wielki strach przed panem. Vigo wylądował w upatrzonym miejscu i przybrał ludzką postać. Prawie natychmiast uderzyła go w nozdrza fala smrodu krwi i rozkładających się ciał. Z obawą przekradł się kilkaset metrów dalej, gdzie w niewielkim zagłębieniu spoczywała sterta włochatych trupów w różnej fazie rozkładu. Ktoś wyrżnął w pień oddziały stworów czarnoksiężnika. Z trudem hamując torsje, podszedł jeszcze bliżej. Każde z ciał zdobiła niewielka rana przebiegająca w poprzek gardła. Ktoś wyłapał ich wszystkich zapewne w nocy, kiedy spali i czuli się zbyt pewnie, by wystawić warty. Następnie zabójca zaciągnął kolejno trupy tutaj, przysypał ziemią, grubymi gałęziami i liśćmi. Na czas ataku to wystarczyło, potem leśne drapieżniki rozkopały zbiorowy grób i rozwłóczyły resztki ponurej uczty po najbliższej okolicy. Mężczyzna wycofał się z zarośli z widoczną ulgą, Niestety lęk o Lumen zagościł w jego sercu na dobre. Komuś jeszcze zależało na pochwyceniu lub uśmierceniu ślicznej panny, dlatego wynajął zawodowców. Gdzieś w oddali rozbrzmiał dziewczęcy krzyk. Czym prędzej rzucił się biegiem we właściwym kierunku, nie zważając już czy zostanie zauważony. Na polankę wpadł we własnej postaci i ryknął donośnie na nieznajomą o orientalnych rysach twarzy i kruczoczarnych włosach. Kobieta trzymała mocno przestraszoną Lumen, przykładając do łabędziej szyi zbroczony krwią sztylet. 
- Zostaw ją, a twoja śmierć będzie szybka. - smok warknął gardłowym głosem, obnażając paszczę pełną ostrych kłów.
- Dziewczyna mnie nie interesuje smoku. - obojętnie odepchnęła od siebie fioletowowłosą - Jestem łowcą.... smoków. - uśmiechnęła się złowrogo, chowając sztylet i dobywając miecz.

<Lumen?>

1 komentarz: