Spoglądałam niepewnie na mężczyznę o czarnych skrzydłach zbierającego pospiesznie moje rzeczy do juków. Nox stała nieopodal, przyglądając się wszystkiemu ze spokojem. Konia szkolono już od źrebięcia, by nie bał się byle czego i ostrzegał przed niewidocznym niebezpieczeństwem. Może rzeczywiście demon nie stanowił zagrożenia... na razie? W zamyśleniu śledziłam najdrobniejszy ruch nieumarłego. Wszystkiemu co robił towarzyszyła gracja i płynność ruchów. Smukłe palce dotykały każdego przedmiotu jakby badając ich powierzchnię i aurę.
- Dlaczego mi się przyglądasz? - spytał nadal odwrócony plecami.
Zmarszczyłam niezadowolona brwi. Czyżby miał oczy w...
- Myślę nad snem... - odpowiedziałam niepewnie - Czy słyszałeś może o Desmodorze Surtr Trevas?
Mężczyzna natychmiast znieruchomiał i napiął mięśnie barów. Dopiero teraz zaszczycił mnie spojrzeniem.
- Przyśnił ci się? - głos demona zdawał się być wyjątkowo spokojny i opanowany.
Jak on to robił?
- To władca Muspelheimu, prawda? - na samą myśl o potencjalnym spotkaniu zadrżałam pod grubym futrem - Obiecał spotkać się ze mną, jak tylko znajdzie wolny termin. - powiedziałam z przekąsem, by ukryć przerażenie.
Shang przykucnął przy mnie i położył chłodna dłoń na czole.
- Nadal jesteś rozpalona, powinniśmy jak najszybciej znaleźć schronienie przed deszczem.
Zmieniając tak nagle temat dał mi wyraźnie do zrozumienia, ze nie chce ciągnąć rozmowy o władcy Otchłani. No cóż, prędzej czy później będzie musiał odpowiedzieć mi na kilka pytań. Tymczasem dałam za wygraną i pozwoliłam się posadzić w siodle.
- Na pewno dasz radę utrzymać się na tym wątłym zwierzęciu? - spojrzał krytycznie na umięśnioną sylwetkę klaczy.
Obraźliwe słowa z mojej strony na szczęście utonęły w grubym futrze. Czułam się jak poczwarka w kokonie, niestety smok upierał się przy swoim. Teraz trzymał konia za uzdę i prowadził w sobie jedynie znanym kierunku. Wreszcie udało mi się nieco poluzować futrzane więzienie, na tyle, by móc swobodnie mówić.
- Opowiedz mi o Mistrzu? - zapytałam, by przerwać irytującą ciszę.
<Shang?>
Jak on to robił?
- To władca Muspelheimu, prawda? - na samą myśl o potencjalnym spotkaniu zadrżałam pod grubym futrem - Obiecał spotkać się ze mną, jak tylko znajdzie wolny termin. - powiedziałam z przekąsem, by ukryć przerażenie.
Shang przykucnął przy mnie i położył chłodna dłoń na czole.
- Nadal jesteś rozpalona, powinniśmy jak najszybciej znaleźć schronienie przed deszczem.
Zmieniając tak nagle temat dał mi wyraźnie do zrozumienia, ze nie chce ciągnąć rozmowy o władcy Otchłani. No cóż, prędzej czy później będzie musiał odpowiedzieć mi na kilka pytań. Tymczasem dałam za wygraną i pozwoliłam się posadzić w siodle.
- Na pewno dasz radę utrzymać się na tym wątłym zwierzęciu? - spojrzał krytycznie na umięśnioną sylwetkę klaczy.
Obraźliwe słowa z mojej strony na szczęście utonęły w grubym futrze. Czułam się jak poczwarka w kokonie, niestety smok upierał się przy swoim. Teraz trzymał konia za uzdę i prowadził w sobie jedynie znanym kierunku. Wreszcie udało mi się nieco poluzować futrzane więzienie, na tyle, by móc swobodnie mówić.
- Opowiedz mi o Mistrzu? - zapytałam, by przerwać irytującą ciszę.
<Shang?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz